W pierwszym secie 23-latek z Monte Carlo zachwycił. Zdemolował Włocha 6:1. W drugiej partii mecz się wyrównał, ale od stanu 3:3 - dwa gemy wygrał Giannesi. Miał swoje podanie i dwie okazje na wygranie seta, ale wtedy Krajinović zachwycał oburęcznym bekhendem. Trafiał przy linii i przeciwnik był bezradny.
Doszło do tie-breaka. W nim nastąpił serbski huragan. 6:0 na otwarcie. Włoch nie potrafił zmusić Krajinovicia do błędu. Zrezygnowany, ale z pewnym uśmiechem, a więc i bez większego ciśnienia - zagrał m.in. dwa asy. Ale Filip nie doprowadził do nerwowej końcówki. Skończył do trzech, radośnie pożegnał Włocha i szybko pojechał do hotelu.
- Mistrz, przyszły mistrz - dało się słyszeć na trybunach. Kibice coś tam wspominali też Serba Novaka Djokovicia, który od kilku lat jest najlepszym tenisistą świata, a do Szczecina nigdy nie przyjechał. I pewnie tego żałuje.
To tylko I runda, ale jeśliby ocenić zawodników za formę z tej fazy, to Krajinović zdecydowanie najlepiej zaprezentował się ze wszystkich tenisistów. W następnym meczu egzaminować go będzie inny z Włochów - Federico Gaio, który ograł łatwo (6:2 i 6:2) Adriana Sikorę ze Słowacji.