Jakub Czerwiński z Pogoni: Jest czego pozazdrościć Jarkowi Fojutowi

Życzę mu, by jeszcze niejedną taką bramkę strzelił - mówił Jakub Czerwiński, drugi z środkowych obrońców Pogoni Szczecin.

Jakub Lisowski: Czerwony opuścił pan szatnię po meczu z Piastem. Wychodzi zazdrość po golu Jarosława Fojuta, partnera z bloku obrony?

Jakub Czerwiński: Nie. Po prostu dłużej posiedziałem w jacuzzi. Ale zazdrość też czuję, bo jest czego. Kapitalna bramka Jarka, więc jest czego pozazdrościć. Życzę mu, by jeszcze niejedną taką bramkę strzelił.

A nie mieliście choćby troszkę żalu, że Jarosław Fojut sprzątnął wam trochę splendoru po wygranej z liderem? Bo zwycięstwo jest ważne, ale zapamiętamy ten mecz głównie z tej bramki.

- Cieszyliśmy się wszyscy razem - ze zwycięstwa i z bramki Jarka.

W pierwszej połowie długo nie chcieliście "zapalić". Czemu?

- To prawda. 30 minut w naszym wykonaniu wyglądało fatalnie. Źle weszliśmy w ten mecz, a teraz możemy sobie spokojnie szukać przyczyn. Może ta nagła zmiana ustawienia obrony na rozgrzewce, może jakiś mały paraliż spowodowany wizytą lidera. Trudno mi wskazać taką najważniejszą przyczynę. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się stało. Ale chwała całej drużynie, że zdołaliśmy zdobyć bramkę do szatni, bo to był kluczowy moment tego meczu.

Kto poderwał zespół do lepszej gry?

- Wszyscy na siebie pokrzykiwaliśmy, mobilizowaliśmy. Jak już odpaliliśmy, to na dobre. Naprawdę ten gol wyrównujący przed przerwą Łukasza Zwolińskiego po stałym fragmencie gry miał kolosalne znaczenie. Zupełnie inaczej się schodziło do szatni i wychodziło z powrotem po przerwie. Wiedzieliśmy, że mamy szansę na zwycięstwo, wiedzieliśmy, co chcemy grać, by to zrobić. Mieliśmy dociskać Piasta z głową, bo wciąż byli groźni w kontratakach. W pierwszej połowie mieliśmy z tym duże problemy, bo i źle się ustawialiśmy, że asekurowaliśmy, piłka nas mijała, a przeciwnik szybko zdobywał teren. Za duże między nami były odległości. Po zmianie stron skorygowaliśmy to, wyglądaliśmy dużo lepiej i zasłużyliśmy na te trzy punkty.

Pierwsze zwycięstwo przed swoimi kibicami smakuje szczególniej?

- Tak, a gdy jeszcze przypomnę sobie, jak dużo ludzi przyszło dziś na mecz i pomogło nam w tym zwycięstwie, to radość jest większa. Cieszymy się, ale i nie zapominamy, że przed nami kolejne mecze. Ten kolejny dla mnie będzie szczególnym, bo za tydzień zagramy z Termalicą Nieciecza. Grałem tam do lata i... z wielkim zainteresowaniem czekałem na terminarz nowego sezonu. Mnie nie interesowało, kiedy będę grał z Legią czy Lechem, ale właśnie z Termalicą. Ten mecz będzie dla mnie najważniejszy.

Słyszałem, że poprosił pan trenera Michniewicza o tygodniowy urlop ze względu na duży stres?

- (śmiech) Nie, na pewno nie teraz. Chcę tam pojechać i dobrze się zaprezentować. Mam nadzieję, że trener da mi pograć.

Ma pan szanse na miejsce w pierwszym składzie?

- (śmiech) Nie wiem, zobaczymy, jak będę wyglądał w tygodniu na zajęciach.

Rozmawiał Jakub Lisowski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.