Drużyna Igora Gołaszewskiego przed meczem ze Świtem miała na swoim koncie serię czterech zwycięstw z rzędu. Głowną przyczyną przerwanej passy polonistów była nieskuteczność. - Nawet przy słabszej postawie w pierwszej połowie powinniśmy strzelić co najmniej dwa gole - mówił po meczu Mariusz Marczak cytowany przez oficjalną stronę kspolonia.pl .
"Czarne Koszule" rzeczywiście słabo weszły w spotkanie. Już w 4. minucie po bramce Patryka Koziary na prowadzenie wyszli gospodarze. Polonia odpowiedziała pół godziny później. W 36. minucie doskonałą sytuację zmarnował jednak Krystian Pieczara.
W drugiej połowie poloniści przypomnieli sobie swoją grę z ostatnich, wygranych spotkań. Dominowali w środku pola i stwarzali sytuacje podbramkowe. Brakowało jednak wykończenia akcji - największego atutu warszawskiej drużyny w ostatnich kolejkach (8 goli w trzech meczach).
Polonia próbowała wyrównać na różne sposoby. Udało jej się tego dokonać dopiero po rzucie karnym. Stałym wykonawcą jedenastek w zespole trenera Gołaszewskiego jest Daniel Choroś. Środkowy obrońca, podobnie jak przed tygodniem, zdecydował się na uderzenie "podcinką". Bramkarz rzucił się w prawą stronę i nie miał szans na obronę.
Dużo działo się na trybunach. Kibice zajmujący miejsca na sektorze gospodarzy odpalili race, którymi rzucali w stronę sektora gości. Interweniowała policja. Mecz na kilka minut został przerwany.
Następne spotkanie Polonii odbędzie się 19 września (godz. 19). Rywalem będzie ostatnia w tabeli Energia Kozienice.