Grzegorz Waranecki: "Grupa kibiców chce zarabiać na Widzewie"

- Jest grupa kibiców, którzy nie mają Widzewa w sercu, tylko Widzew służy im do robienia interesów. Musimy ten problem jak najszybciej rozwiązać - mówi Grzegorz Waranecki, jeden z założycieli nowego Widzewa.

Bartłomiej Derdzikowski: Jacek Lipiński, burmistrz Aleksandrowa, stwierdził, że nie zgodzi się już na mecze Widzewa w mieście, bo kibice łódzkiej drużyny nie zachowywali się jak należy...

Grzegorz Waranecki: Jesteśmy tym zbulwersowani. I nie mam na myśli decyzji pana burmistrza, ale zachowanie kibiców. Mieliśmy z nimi umowę, że podczas meczu z Astorią Szczerców nie będzie żadnej pirotechniki. A niestety była. Gdyby nie te petardy, to kolejne mecze też rozgrywalibyśmy w Aleksandrowie. A już na pewno nie będziemy. I mamy duży problem, gdzie grać.

Z kim z kibiców mieliście umowę?

- Były to trzy osoby, które były przedstawicielami kibiców. Umowa nie została jednak dotrzymana.

Dlaczego? Może po prostu ktoś nie wytrzymał i odpalił te petardy?

- Ja myślę, że była to próba sił. Są kibice, chociaż nie wiem, czy można ich nazwać kibicami, którzy chcieli pokazać, że to oni rządzą w Widzewie. Nie ma problemu - jeśli chcą rządzić, to muszą przejąć klub i go finansować. A zdaje się, że nie o to im chodzi.

A o co?

- To grupa ludzi, którzy nie mają Widzewa w sercu, tylko Widzew służy im do robienia interesów, do zarabiania pieniędzy. Ale oczywiście nie dla klubu, tylko dla siebie. Przy okazji oni są jak gangrena, która kawałek po kawałku niszczy Widzew.

Na czym ci ludzie mogą zarabiać?

- Na przykład na biletach. Na meczu w Aleksandrowie, to kibice rozprowadzali bilety. Przekazaliśmy je stowarzyszeniu kibiców za 20 zł za sztukę, a oni sprzedawali po 25 zł. Czyli chodziło o zarobek. Osoby, o których mówię, chcą też wstawić swoją ochronę na stadion, punkty gastronomiczne, chcą handlować pamiątkami itp. Tyle tylko, że pieniądze zarobione w ten sposób nie mają być przeznaczone na działalność klubu, ale trafić do ich kieszeni.

Nie wszyscy kibice są jednak tacy źli...

- Oczywiście. Ludzi, o których mówię, jest garstka. Oni mają jednak bardzo duży wpływ na wiele osób. Prawdziwi kibice przekazali niedawno klubowi 50 tys. zł, które zebrali w ramach Wielkiej Orkiestry Widzewskiej Pomocy. Wpłacali je ludzie, którym Widzew leży na sercu - z całego świata. Na pewno nie tamci, o których wspominam. Oni nie wydali złotówki!

Kim oni są?

- To ludzie, którzy rządzą w środowisku kibicowskim i którzy najwyraźniej sieją w nim postrach. I są nietykalni. Powtarzam jednak jeszcze raz: większość kibiców zachowuje się wspaniale - pomagają nam od początku w wielu sprawach. Oni naprawdę kochają Widzewa i chcą dla niego jak najlepiej. Nawet niedawno w Paradyżu jedna z kibicek, która na Widzew chodzi od wielu lat, zauważyła u kogoś race. Podeszła do tych osób i powiedziała, że nie ma możliwości, by te race zostały odpalone. I została posłuchana, bo jest w środowisku kibiców autorytetem. I właśnie o to chodzi, by jedna osoba pilnowała drugiej, by nie zaszkodzić Widzewowi, który się odradza. Niestety, są tacy, którzy chcą wszystko popsuć. I przede wszystkim chcą zarobić na klubie.

Co mówią o nich prawdziwi kibice, z którymi współpracujecie?

- To samo co ja! Że trzeba jak najszybciej rozwiązać tę sprawę. A jeśli jej nie rozwiążemy, to później będzie duży problem i już się z nim nie uporamy. Jest wiele klubów, które pozwoliły tzw. kibicom wtrącać się do rządzenia i nie wyszły na tym dobrze. Ja uważam, że albo szybko sobie poradzimy z tymi ludźmi, albo trzeba zamykać klub. Dać sobie z tym wszystkim spokój.

Poradzicie sobie?

- Uważam, że sobie poradzimy. Zbigniew Boniek mówił wiele razy, że kibice są od kibicowania, i ja się z tym całkowicie zgadzam.

Jak sobie z nimi poradzicie?

- Pracujemy nad tym. Ta garstka ludzi na pewno nie zamąci w głowach tysiącom kibiców. Zresztą liczę też na to, że prawdziwi fani Widzewa przemówią tamtym do rozsądku.

Pracujecie też nad tym, by wszystkich kibiców zjednoczyć...

- Tak. Mamy pewien program, podobny do barcelońskich socios, ale na razie nie chcę mówić o szczegółach. W skrócie chodzi o to, żeby każda złotówka, którą kibic chce przeznaczyć na Widzew, trafiała na potrzeby klubu. A jeśli ktoś chce zarabiać dla siebie, to z dala od klubu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.