GKS Tychy. Kamil Kiereś: Co dwa tygodnie gramy w ekstraklasie [WYWIAD]

- Budując drużynę na drugą ligę, wierzyliśmy, że uda nam się stworzyć zespół, który będzie chciało się oglądać. To, co się dzieje na trybunach stadionu w Tychach, przeszło jednak nasze najśmielsze oczekiwania - mówi Kamil Kiereś, trener GKS-u Tychy.

GKS Tychy spadł do drugiej ligi, ale frekwencji na meczach zazdroszczą mu nawet w ekstraklasie. Premierowe spotkanie sezonu z Wisłą Puławy zgromadziło na trybunach 5412 widzów, mecz z ROW-em Rybnik - 5883, z Polonią Bytom - 8197, ze Zniczem Pruszków - 7761. Teraz przed GKS-em mecz z Rakowem Częstochowa i ambitny cel - ponad 10 tysięcy osób na trybunach!

Wojciech Todur: Spodziewał się pan, że możecie grać przy tak licznej widowni?

Kamil Kiereś: - To coś niezwykłego. Ewenement na skalę kraju. Chyba nawet najwięksi optymiści nie spodziewali się, że tak to może wyglądać. Nowy stadion na pewno jest magnesem dla kibiców, ale w Polsce nie brakuje nowych stadionów, na których o taką frekwencję jest jednak trudno. Poza tym GKS to jednak spadkowicz, który w minionym sezonie zawiódł swoich kibiców. Budując drużynę na drugą ligę, wierzyliśmy, że uda nam się stworzyć zespół, który będzie chciało się oglądać. To, co się dzieje na trybunach, przeszło jednak nasze najśmielsze oczekiwania. Nie skłamię, jeżeli powiem, że dzięki takiej publiczności co dwa tygodnie czujemy się jak zespół z ekstraklasy.

A brakuje panu ekstraklasy?

- Nie. Dlaczego?

Trener Romuald Szukiełowicz opowiadał mi niedawno, jak ciężko pożegnać ekstraklasową rzeczywistość na rzecz siermiężnej rywalizacji w niższej lidze.

- Dotąd moja kariera rzeczywiście układała się tak, że pracowałem w ekstraklasie lub blisko niej. Gdy rozstawałem się po minionym sezonie z GKS-em Bełchatów, nie byłem na takim etapie, że musiałem brać pierwszą propozycję z brzegu. Były oferty z pierwszej ligi. Były i zapytania z ekstraklasy. Postawiłem jednak na Tychy, bo przedstawiono mi kuszący projekt, który również ma się zakończyć awansem do ligi. No i na dodatek ten stadion. Gdy rozmawiałem z zawodnikami o wizji nowej drużyny, często powtarzałem, że ten obiekt jest jak rekompensata za to, że przez najbliższe miesiące będą grać tylko w drugiej lidze. Dla mnie to też jest przyjemność pracować na takim stadionie. Ten obiekt ma w sobie coś magicznego. Na pewno przyciąga.

Kibice GKS-u TychyKibice GKS-u Tychy DAWID CHALIMONIUK

Facebook?  | A może Twitter? 

Przed meczem otwarcia stadionu z 1.FC Koeln zapytałem pana, czy czujecie się na tym obiekcie jak u siebie. Stwierdził pan wtedy, że jednak jesteście tutaj gośćmi. A jak jest teraz?

- Pracuję w Tychach dopiero od dziewięciu tygodni. Poznaję miasto, region i ludzi. Od początku było dla mnie jasne, że muszę też mieć tutaj swój drugi piłkarski dom. Takim domem jest dla drużyny właśnie stadion. Potwierdzam, na początku czuliśmy się tutaj obco. Ale tego uczucia doświadczali wszyscy. To przecież było nowe miejsce dla wszystkich - zawodników, pracowników klubu i kibiców. Dlatego tak bardzo nalegałem, żebyśmy jak najszybciej przeprowadzili się na ten stadion na stałe. Żeby szatnie zaczęły żyć. Przedtem zespół przebierał się w dwóch szatniach. Ktoś powie, szczegół, a ja odpowiadam, że wspólna szatnia to fundament konsolidacji zespołu. GKS to musi być zgrana ekipa. I taką powoli się staje. Teraz nowy stadion to jest już nasze miejsce. Każdy z ochotą przychodzi do pracy.

Znacie już wszystkie stadionowe zakamarki? Korzystacie z kriokomory, sauny?

- Wiele miejsc na naszym obiekcie wymaga jeszcze zmian, ostatecznego szlifu. Można powiedzieć, że niemal każdego dnia przecinamy nową wstęgę i otwieramy nowe miejsce, które służy drużynie. To bardzo miłe.

Przed GKS-em kolejne spotkanie w Tychach - z Rakowem Częstochowa. Ten mecz ma zgromadzić na trybunach ponad 10 tysięcy fanów. To realne?

- Realne to jest to, że zdobędziemy w tym meczu trzy punkty. Taki jest mój cel i na tym się koncentruję. Nie chcę przesadnie pompować balonika, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że nie chciałbym poczuć za plecami dopingu ponad 10 tysięcy fanów. Czekamy na takie wsparcie, a potem zrobimy już co w naszej mocy, żeby dać takiej widowni satysfakcję ze zwycięstwa.

Na koniec zapytam o hokej. Rozpoczął się właśnie nowy sezon, a GKS Tychy to mistrz Polski. Będzie pan zaglądał na lodowisko?

- Miałem zaproszenie na piątkowy mecz o Superpuchar, ale tego dnia pojechaliśmy już na ligowy mecz do Stalowej Woli. Na pewno jednak na jakimś meczu się pojawię. Hokej budzi w Tychach emocje. Chcę to zobaczyć z bliska. Pochodzę z regionu Polski, gdzie nie ma wielkich hokejowych tradycji. Oczywiście pamiętam czasy, gdy w lidze grał ŁKS Łódź, ale na meczu nigdy nie byłem. Teraz będzie czas, żeby nadrobić zaległości.

Najlepszy transfer lata to:
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.