Piast Gliwice - Górnik Łęczna 3:0. Ludzie Radoslava Latala umocnili się na pozycji lidera!

Piłkarze Piasta Gliwice potwierdzili, że są w tym momencie najlepszym zespołem w Polsce. Zaimponowali zwłaszcza pierwszą bramką, którą zdobyli po perfekcyjnym rozmontowaniu defensywy Górnika Łęczna.

Piast Gliwice znowu w europejskich pucharach? Podyskutuj na Facebooku >>

Do meczów poprzednich kolejek gliwiczanie przystępowali na zasadzie "mogą, nie muszą", ale wraz z przyjazdem ekipy Jurija Szatałowa wspomniane hasło powędrowało do archiwum. Bo jeśli dzierży się miano lidera ekstraklasy i dopiero co ograło się kolejno Cracovię, Legię i Lecha, to jak tu nie pokonać Łęcznej? I właśnie dlatego na Okrzei przyznawali, że starcia z Górnikiem trochę się obawiają - w końcu rola faworyta przeszkadzała już nie takim drużynom. W sobotę ludzie Radoslava Latala poczynali sobie jednak na tyle dobrze, że już pod koniec pierwszej połowy z sektora kibiców gości dało się słyszeć: "Kur... mać, Górnik, grać!".

Wszystko przez dwie świetne akcje Piasta. W pierwszym przypadku Kamil Vacek, Sasa Zivec, Kornel Osyra i Radosław Murawski wypracowali bramkę, po której bić brawo powinni im nawet rywale. W drugim - celną główką (także po kornerze, ale tym razem Patrika Mraza) popisał się Osyra.

Strzeleckich okazji przed przerwą było znacznie więcej. Problem tylko w tym, że w obydwu ekipach zawodzili ci, którzy powinni zamieniać je na gole. I tak Martin Nespor zmarnował rzut karny (faul Leandro na Marcinie Pietrowskim, a bramkarz gości Silvio Rodić popisał się skuteczną interwencją), natomiast zaraz po drugim trafieniu gospodarzy wymarzonej sytuacji nie wykorzystał Jakub Świerczok. Różnica polegała jedynie na tym, że o ile Latal swojego napastnika karać nie zamierzał, o tyle napastnik Górnika po przerwie na boisko już nie wybiegł.

Inna sprawa, że Bartosz Śpiączka, który go zmienił, wcale nie prezentował się lepiej. Kiedy po godzinie zawodów mógł - a wręcz powinien - z kilku metrów posłać piłkę do siatki, fatalnie przestrzelił. To była druga i - jak się okazało - ostatnia szansa gości na odwrócenie losów spotkania. Kilka minut później Piast zadał bowiem trzeci cios. I znów błysnął Vacek, który świetnym podaniem otworzył drogę do bramki Zivcowi. Jego strzał Rodić jeszcze co prawda zatrzymał, ale przy dobitce Josipa Barisicia nie mógł już nic zrobić.

Mimo kilku słabszych momentów drużyna z Gliwic potwierdziła, że jest dziś najlepsza w Polsce. To będzie najbardziej radosna reprezentacyjna przerwa w historii Piasta.

ŚLĄSK.SPORT.PL na Twitterze. Obserwuj już teraz >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.