Górnik Zabrze wreszcie pokazuje charakter!

Po tragicznej w wykonaniu Górnika Zabrze pierwszej połowie zanosiło się na łatwe zwycięstwo Zagłębia Lubin. W ciągu kilkunastu minut drugiej połowy zespół Leszka Ojrzyńskiego odżył i niewiele brakowało, by wygrał

Jak bardzo Górnik - zdaniem Leszka Ojrzyńskiego - potrzebuje świeżej krwi? Tak bardzo, że w meczowej kadrze oprócz zakontraktowanych w zeszłym tygodniu Aleksandra Kwieka i Michała Janoty znalazł się Maciej Korzym, który umowę podpisał ledwie pięć godzin przed pierwszym gwizdkiem. Co więcej, Ojrzyński nie czekał ze zmianą w bramce. Mimo że żaden nowy golkiper do klubu jeszcze nie trafił (informowaliśmy już, że zabrzanie rozmawiają z Radosławem Janukiewiczem z Pogoni Szczecin), to i tak Sebastian Przyrowski swoje miejsce stracił - zastąpił go Grzegorz Kasprzik.

I już w 7. minucie wyciągał piłkę z siatki! Ba, trudno oprzeć się wrażeniu, że choć strzał Jakuba Tosika z rzutu wolnego był naprawdę mocny, to golkiper gospodarzy mógł zrobić więcej, strzał był przecież w środek bramki.

Górnik rozpoczął fatalnie, a potem było... jeszcze gorzej. Ekipa Ojrzyńskiego poczynała sobie bardzo niedokładnie, bez pomysłu. Co innego goście, którzy przede wszystkim byli bardzo skuteczni. Kwadrans po trafieniu Tosika prowadzili już dwoma bramkami - Kasprzik był bezradny przy uderzeniu Dorde Cotry, piłka odbiła się jeszcze od Rafała Kosznika.

Zdenerwowany Ojrzyński z wprowadzeniem na boisko Kwieka i Korzyma nie zwlekał nawet do przerwy. Zmienieni Dzikamai Gwaze i Szymon Skrzypczak kolejnej szansy szybko pewnie nie dostaną...

Na drugą połowę wyszedł już jednak inny Górnik. Bardziej zdecydowany, zadziorny. Sygnał do ataku dał 39-letni Radosław Sobolewski. W 48. minucie defensywny pomocnik zabrzan trafił jeszcze w spojenie słupka z poprzeczką, ale niedługo później - po rzucie wolnym Erika Grendela - dopiął swego, popisując się sprytnym strzałem głową. Odżyły nadzieje gospodarzy na remis, a chwilę potem nawet... na trzy punkty! Ten sam Cotra, który jeszcze niedawno cieszył się z gola, we własnym polu karnym zagrał ręką, a z 11. metra nie pomylił się Grendel - najlepszy zawodnik na boisku. W ciągu tych kilkunastu minut drugiej połowy ekipa z Roosevelta pokazała więcej charakteru niż w spotkaniach z Jagiellonią Białystok i Termalicą Bruk-Bet Nieciecza razem wziętych.

Właśnie dlatego - mimo że wygrać się nie udało - na Roosevelta powiało lekkim optymizmem. Inna sprawa, że aby wydostać się z dna tabeli, zabrzanie będą musieli pokazać znacznie więcej. A piłkarze Zagłębia? Mogą tylko pluć sobie w brodę. Po pierwszej połowie mieli Górnika jak na tacy, ale w drugiej praktycznie nie istnieli.

Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin 2:2 (0:2)

Bramki: 0:1 Tosik (7., z wolnego), 0:2 Cotra (21.), 1:2 Sobolewski (54., głową), 2:2 Grendel (63., z karnego)

Górnik: Kasprzik - Słodowy, Danch, Szeweluchin, Kosznik - Sobolewski (72. Janota), Grendel - Gergel, Madej Ż, Gwaze (37. Korzym) - Skrzypczak (37. Kwiek).

Zagłębie: Forenc - Zbozień, Guldan, Jach, Cotra - Janus, Rakowski Ż (78. Sobków Ż), Tosik, Janoszka (30. Woźniak) - K. Piątek (61. Dąbrowski), Papadopulos Ż.

Sędziował Sebastian Krasny (Kraków); widzów: 5520

Czy Górnik Zabrze wskoczy w tym sezonie do grupy mistrzowskiej?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.