Dramat Warda. "Kocham ten sport i go jednocześnie nienawidzę"

W takich momentach w głowie telepie tylko jedna myśl: po co oni to robią? Jak to, co oglądamy musi być niebezpieczne. Byliśmy pewni, że jeden z największych wirtuozów żużlowych torów, przyszły mistrz świata, z motocyklem potrafi zrobić wszystko. Na jednym z wirażów znalazł się jednak w tak nieszczęśliwym miejscu, że dalsza jego przyszłość zawisła na włosku... Cały żużlowy świat w jednej chwili połączył się myślami z Darcy Wardem, nie można przejść obok tego nieszczęścia obojętnie. Walcz chłopie! Czekamy na ciebie!

Ostatni mecz sezonu w Polsce, gdzie wszystko jest już jasne. Ostatni wyścig. Na jednym z wirażów Australijczyk Ward wjeżdża przy krawężniku w bardziej przyczepne miejsce. Jego motocykl nagle przyspiesza, Darcy nie panuje nad tym, co się nagle stało, zahacza o maszynę jadącego przed nim Artioma Łaguty... Pewnie wszyscy to widzieli, cały czas mają przed oczami. Wypadek wyglądał koszmarnie, żużlowiec koziołkuje, w końcu uderza tam, gdzie banda nie ma już dmuchanej ochrony...

23-latek jest operowany w zielonogórskim szpitalu, a informacje płynące od lekarzy i przedstawicieli Falubazu brzmią fatalnie: przerwany rdzeń kręgowy, uszkodzone kręgi... Paraliż? Niedowład? Będziemy się trzymać dzisiejszej wypowiedzi lekarza, że w medycynie nie istnieją terminy "zawsze" i "nigdy", bo "zawsze trzeba mieć nadzieję, a medycyna robi niesamowite postępy"...

Wstyd cytować, co wykrzykiwała z trybun garstka szalikowców Falubazu, gdy w niedzielny wieczór Australijczyk leżał na torze i czekał na pomoc. Niech oni wszyscy raz na zawsze zapadną się pod ziemię, im podobni znikną ze stadionów, nie tylko żużlowych, bo zupełnie nie rozumieją o co chodzi w sporcie, po co ci współcześni gladiatorzy tyle dla nas ryzykują...

Ward wrócił do żużla po rocznym zawieszeniu, za jeden z błędów młodości. Poza torem zdarzały mu się wpadki, ale na motocyklu był geniuszem. Zdążyliśmy przypomnieć sobie o jego wielkiej klasie niedawno podczas derbowego starcia w Gorzowie, gdzie - jak to Darcy - spóźnił się na mecz, a jednak prosto z samolotu, w wyjątkowym stylu wygrał sześć wyścigów, a w siódmym oddał prowadzenie, bo taką taktykę wymyślił Falubaz. Nikt na stadionie go nie lżył, a wszyscy tylko podziwiali. Latający Australijczyk to przyszły mistrz świata!

- Ward tego co się stało kompletnie się nie spodziewał. Nie próbował się przechylać w lewo, nie ratował sytuacji. Wielka szkoda, że to się stało w takiej sytuacji, gdy losy meczu były rozstrzygnięte, ale czasu nie cofniemy. W żużlu jest coraz więcej groźnych upadków. Mimo wycofania zatkanych tłumików statystyki są coraz gorsze. Wszystko przez silniki. Mają one coraz krótsze skoki, kręcą niesamowitą ilość obrotów i trzeba trzymać pełny gaz. Dziś nie ma już operowania manetką, szukania przyczepności. Każde ujęcie gazu powoduje, że zawodnik może mieć niesamowite kłopoty. Zwłaszcza jak wchodzi pod kogoś na wyjściu z łuku, gdzie nie można tracić mocy. Bardzo boję się tego, że upadek Warda zaszkodzi dyscyplinie. A na pewno odbije się szerokim echem. W końcu złamana została kariera zawodnika młodego, utalentowanego, który w przyszłości miał zostać mistrzem świata - to słowa trenera polskiej kadry Marka Cieślaka na www.polskizuzel.pl.

"Kocham ten sport i go jednocześnie nienawidzę" - napisał też dziś na Twitterze Jacek Gumowski ze Stali Gorzów. Trafił w punkt. Co chwilę zaglądamy do internetu, szukamy nowych, najlepiej lepszych wieści o Australijczyku. Piszą o cudotwórcach z Wrocławia, o klinice w Austrii, o napływającej zewsząd pomocy. Módlmy się o cud. Żużlowa historia tego niesamowitego chłopaka nie może się tak skończyć...

#GETwellDARCY

Więcej o:
Copyright © Agora SA