Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl Termalica na razie wygrywa tylko w Mielcu (tam podejmuje rywali jako gospodarz). Nawet punktu nie przywiozła za to z Gliwic, Białegostoku, Wrocławia i teraz Chorzowa.
Inna sprawa, że w sobotę ledwo mecz się zaczął, a Termalica już powinna prowadzić. Tyle że Wojciech Kędziora z pięciu metrów trafił w bramkarza zamiast do siatki. - Starałem się tego nie rozpamiętywać, bo wiedziałem, że będą kolejne sytuacje - mówił potem.
I były. Po półgodzinie Kędziora zrobił głową to, czego nie potrafił nogą. Po dośrodkowaniu Dalibora Plevy uderzył precyzyjnie i efektownie. W ten sposób wyrównał na 1:1, bo wcześniej po efektownej akcji gola zdobył Eduards Visznakovs. Łotysz kopnął piłkę z woleja tak, że bramkarz Sebastian Nowak nie miał najmniejszych szans.
Goście mieli pewnie plan, by w drugiej połowie pójść za ciosem i zaskoczyć rywali, ale Ruch nie oddał przewagi. I szybko wrócił na prowadzenie. Patryk Lipski zdobył gola, o którym pewnie będzie pamiętał całe życie. Z ok. 25 metrów przymierzył w okienko i zgłosił kandydaturę do bramki sezonu.
- Widzieliśmy trzy świetne bramki, jedna ładniejsza od drugiej. Ta ostatnia naprawdę rzadkiej urody - zachwycał się Kamil Kosowski, który komentował mecz w Canal+. Ale to nie był koniec. Kolejnego gola - trochę brzydszego od poprzednich - zdobył Rołand Gigołajew.
Rosjanin ledwo wszedł na boisko, trafił do siatki i... zaraz musiał wracać do szatni. On i Sebastian Ziajka doskoczyli do siebie jak koguty, prawie się pobili, a w efekcie dostali po czerwonej kartce.
Koniec emocji? Skąd. Była jeszcze jedna bramka, znów piękna. Chorzowianie wymienili kilka szybkich podań i tak namieszali w obronie Termaliki, że goście byli kompletnie skołowani. Efektowną akcję wykończył Artur Lenartowski.
W drużynie z Niecieczy zadebiutował Mario Liczka, były reprezentant Czech, syn znanego w Polsce trenera Wernera Liczki. Wszedł na niespełna kwadrans, ale to niewiele zmieniło.
W efekcie po sześciu meczach Termalica ma sześć punktów.