Michał Czaplarski z Widzewa: "Wiem na pewno, że kontuzja jest już za mną"

Lekarz miał jeszcze wątpliwości, czy powinienem już grać, ale ja chciałem zaryzykować. I teraz wiem, że ta kontuzja już jest na pewno za mną - mówi Michał Czaplarski, piłkarz Widzewa.

Bartłomiej Derdzikowski: Pierwszy mecz Widzewa z Zawiszą Pajęczno obejrzałeś z boku boiska. W drugim z Włókniarzem Zelów już zagrałeś. Jakie wrażenia?

Michał Czaplarski: Z pewnością przed nami sporo pracy, bo w naszej grze naprawdę jest jeszcze dużo do poprawienia. Mam jednak nadzieję, że już idzie to w dobrym kierunku, bo moim zdaniem lepiej prezentowaliśmy się w drugim meczu. Poza tym Włókniarz jest chyba lepszy od Zawiszy. Na pewno w ofensywie. I chwała naszym obrońcom, że zdołali powstrzymać rywali i znów zagraliśmy na zero z tyłu.

To był twój pierwszy występ. Wróciłeś po kontuzji...

- Miałem trzy tygodnie przerwy w treningach. Dopiero w poniedziałek po raz pierwszy od dawna trenowałem z piłką. Oczywiście nie zagrałem tak, jak bym od siebie oczekiwał. Mam jednak nadzieję, że meczami dojdę do formy. Bo brakuje mi też zwykłego czucia piłki - przy jej przyjęciu czy podaniu. Muszę wejść w rytm.

A kontuzja?

- Lekarz miał jeszcze wątpliwości, czy powinienem już grać, ale ja chciałem zaryzykować. I teraz wiem, że ta kontuzja już jest na pewno za mną. Podczas gry w ogóle nie czułem kostki. Miałem ją dobrze oklejoną taśmami, mocno się to trzymało i naprawdę było w porządku. W głowie to samo - nie miałem żadnych zahamowań związanych z tym urazem.

Ale meczu nie dokończyłeś?

- Mówię szczerze, że nie dałem rady fizycznie. Poczułem, że słabnę, i sam poprosiłem o zmianę około 60. minuty. Wolałem zejść, zamiast osłabiać drużynę. To był taki moment meczu, że trzeba było naprawdę dużo pobiegać, powalczyć. Kamil Bartos i Damian Gilarski, którzy weszli z ławki, świetnie się do tego nadawali.

Wygraliście dwa mecze, więc trudno się czepiać, ale wasza gra na pewno mogłaby być lepsza...

- Wyniki są super i to bardzo cieszy. One są nawet za dobre, patrząc na to, jak gramy. W naszej grze jest bardzo dużo do poprawy, ale jestem przekonany, że mamy duże umiejętności i potencjał. Myślę, że potrzebujemy zgrania i z każdym meczem będzie lepiej. Wydaje mi się, że dla wielu z nas nowością jest też gra przy tak dużej liczbie kibiców i ich głośnym dopingu. Ale za chwilę to też będzie naszym atutem. My się do tego przyzwyczaimy, rywale nie i ich to będzie na pewno deprymować. I to będzie naszą przewagą.

Na meczu w Zelowie był prezes Zbigniew Boniek. Po meczu był też u was w szatni.

- Superczłowiek. Przyszedł do nas i pogadał zupełnie na luzie. Pożartował z nami, rzucił jakieś dowcipy i anegdoty. Zrobił też sobie z nami zdjęcie. Było naprawdę fajnie.

W niedzielę kolejny mecz - z Zawiszą Rzgów. Potem w środę, w kolejną sobotę itd. Będzie tych meczów bardzo dużo.

- To fakt. Z jednej strony to dobrze, bo będziemy się zgrywać. Z drugiej... oby - odpukać - nie było żadnych kontuzji, kartek. Liczymy, że w końcu dołączą do nas młodzi widzewiacy, których karty na razie są w starej spółce i nie mogą nam jeszcze pomóc. Na pewno się przydadzą, bo w piłkę grać umieją. Jeśli nie będzie jakiejś katastrofy, to myślę, że w tej rundzie sobie poradzimy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA