Podwyższył na 3:0. Ograł rywala jeszcze na swojej połowie, przebiegł ponad pół boiska i oddał strzał. Dariusz Trela, bramkarz Korony, nie sięgnął piłki. - Czy po powrocie do domu będę oglądał tego gola? Przyjadę pewnie koło północy, więc raczej pójdę spać, a w sobotę obejrzę jedynie mecz rezerw Cracovii - uśmiecha się Kapustka.
Młody pomocnik dziękował przede wszystkim Hubertowi Wołąkiewiczowi. - Sam się zdziwiłem, że ta akcja tak się skończyła. Duża rola w tym Huberta, który mnie obiegł i zabrał dwóch lub trzech obrońców. Stworzył lukę, a dzięki temu mogłem zbiec do środka i uderzyć - mówi Kapustka.
Przyznaje, że kiedy przejmował piłkę, jeszcze nie wiedział, jak rozwinie się akcja. - Czekałem, aż sytuacja sama się wyklaruje. Sporo chłopaków wyszło razem ze mną, widziałem ich z prawej strony, a Huberta z lewej... Wybrałem tak, że skończyłem akcję sam, i na szczęście się udało - dodaje.
Czy strzelił kiedyś ładniejszego gola? - Trudno powiedzieć. Parę ładnych w mojej przygodzie z piłką było, ale ta jest jedną z najładniejszych - odpowiada.
Trener Jacek Zieliński po meczu chwalił 19-letniego pomocnika. - Za mojej kadencji tak dobrze jeszcze nie grał - przyznał.
Trzy dni wcześniej Kapustka strzelił gola również w Pucharze Polski przeciwko Dolcanowi Ząbki (3:2). Trafił do siatki już w... 1. minucie.