Pogoń Szczecin bezskutecznie atakowała Górnika. Remis jak porażka

Pogoń Szczecin remisuje trzeci mecz z rzędu. Portowcy próbowali pomagać sobie nawet rękami, ale Sergiusz Prusak nie skapitulował ani razu i granatowo-bordowi tracą dwa punkty.

Portowcy do spotkania z Górnikiem Łęczna przystąpili w mocno przemeblowanym ustawieniu. Rekonwalescent Akahoshi zastąpił Patryka Małeckiego, który na ostatnim treningu nabawił się urazu mięśnia. Do zmian doszło też na skrzydłach - Mateusza Lewandowskiego i Karola Danielaka zastąpili Takuya Murayama oraz Miłosz Przybecki. Kilka zmian w swojej drużynie przeprowadził też Jurij Szatałow. Do pierwszego składu wskoczył między innymi doświadczony Przemysław Pitry.

Pierwsze minuty spotkania przebiegały zgodnie z oczekiwaniami. Pogoń miała optyczną przewagę i zdecydowanie dłużej utrzymywała się przy piłce. Nie przełożyło się to jednak na konkretne zagrożenie pod bramką Sergiusza Prusaka. Do 10. minuty. Wtedy Takafumi Akahoshi zabrał piłkę Łukaszowi Tymińskiemu i podał ją do Łukasza Zwolińskiego. "Zwolak" strzelił z szesnastego metra i pomylił się minimalnie. Chwilę później z rzutu wolnego wrzucił Nunes, a główka Aki trafiła w słupek.

W kolejnych minutach obraz gry się nie zmienił. Portowcy mieli pełną kontrolę, a rywale ze wschodu Polski tylko dwa razy zagościli pod polem karnym Dawida Kudły. W grze Pogoni brakowało jednak dobrego ostatniego podania i pomysłu, jak wykończyć mozolnie konstruowane akcje. Gra podopiecznych Czesława Michniewicza mogła się podobać. Do momentu gdy nie weszli z piłką w "szesnastkę" Górnika.

Ciekawie zrobiło się w 35. minucie. Takuya Murayama skierował piłkę do bramki, a stadion eksplodował z radości. Na boisku zrobiło się ogromne zamieszanie, ponieważ Japończyk wyraźnie pomógł sobie ręką. Bramkarz Sergiusz Prusak był już gotowy wymierzyć sprawiedliwość sędziemu, ale ten ostatecznie nie uznał bramki. Pogoń do końca pierwszej części atakowała, ale do szatni zeszła z remisem.

W drugiej połowie Pogoń nadal biła głową w mur. Duża przewaga w posiadaniu piłki, sporo akcji oskrzydlających, ale bramka Prusaka nadal była jak zaczarowana. Portowcy imali się różnych sposobów na zaskoczenie gości, jednak ciągle czegoś brakowało. Z polotem grał Akahoshi, niezłą zmianę dał Lewandowski, ale kibice przy Twardowskiego niecierpliwili się coraz bardziej.

Górników remis w pełni satysfakcjonował, toteż nie forsowali tempa. Zawodnicy Jurija Szatałowa skupili się na wybijaniu z rytmu granatowo-bordowych i grze obronnej. Robili to na tyle skutecznie, że naciskająca Pogoń nie mogła dojść do stuprocentowej sytuacji. Kibice zgromadzeni na stadionie im. Floriana Krygiera z miejsc podnieśli się na kwadrans przed końcem. Zwoliński dostał w polu karnym piłkę od Akahoshiego i trafił w słupek. Portowcy do końca próbowali odmienić losy spotkania, ale bezskutecznie. Przy Twardowskiego bramki nie padły.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.