GKS Katowice - Zagłębie Sosnowiec. "Dla kibiców to najważniejszy mecz w sezonie" [WYWIAD]

Musiało minąć niemal ćwierć wieku, żeby Zagłębie Sosnowiec i GKS Katowice ponownie zmierzyły się w walce o ligowe punkty. O śląsko-zagłębiowskiej rywalizacji rozmawiamy z Robertem Stankiem, były bramkarzem, a dziś dyrektorem klubu ze Stadionu Ludowego.

Jesteś kibicem z Zagłębia? Dołącz do nas na Fejsie! >>

GKS zaczął sezon od wygranej z Wigrami Suwałki (2:0). Zagłębie poległo na własnym stadionie w starciu z Wisłą Płock (0:1). W sobotę na Bukowej (godz.18) zanosi się jednak na dużo większe emocje.

Wojciech Todur: Wiedział pan, że od ostatniego meczu Zagłębia Sosnowiec z GKS-em Katowice o stawkę minęły aż 23 lata?

Robert Stanek: - Szczerze? Nie spodziewałem się, że to aż tyle czasu. W międzyczasie graliśmy mecze sparingowe. Może dla tego ta przerwa nie wydała mi się aż tak długa...? Fajnie, że znowu te dwie uznane piłkarskie firmy zagrają o stawkę, i to w pierwszej lidze. Dla kibiców to zawsze święto.

A dla piłkarzy?

- Dla mnie - a jestem przecież wychowankiem Zagłębia - to zawsze była dodatkowa adrenalina. Wiadomo, że śląsko-zagłębiowska rywalizacja ma ten dodatkowy smak. Dla kibiców to są najważniejsze mecze w sezonie. Podchodzą do nich bardzo ambicjonalnie. To się udziela także zawodnikom. Przynajmniej mnie się udzielało.

Pamiętam pan swój ostatni mecz przeciwko GieKSie?

- To była jesień sezonu 1991/92. Zremisowaliśmy wtedy na Stadionie Ludowym 0:0. Oglądałem ten mecz z ławki rezerwowych, bowiem niekwestionowanym numerem 1. był u nas wówczas Marek Bęben. Marek uratował nam wtedy skórę. I to nie raz! Pamiętam, że w "Sporcie" dostał wtedy notę marzeń, czyli dziesiątkę.

A potem był rewanż i lanie 5:0.

- Ale mnie nie było już wtedy w klubie. Zimą przeniosłem się do Śląska Wrocław. Faktem jest jednak, że na Bukowej zawsze grało nam się trudno. Sam pamiętam taki mecz, gdy przegraliśmy 0:3, a ja trzy razy szukałem piłki za plecami po uderzeniach Piotra Prabuckiego. Ale o tych cicho. O takich meczach nie pamiętamy (śmiech).

O sile Zagłębia często stanowili Ślązacy. A jakich katowiczan wspomina pan najmilej?

- W moich czasach najlepszym piłkarzem zza Brynicy w barwach Zagłębia był Marek Koniarek. Ale ważne role odegrali również stoper Rafał Witkowski i pomocnik Adam Kucz.

Kucz grał w Zagłębiu tylko przez jeden sezon, a kibice wspominają go z rozrzewnieniem do dziś.

- Dał się lubić. To był charakterny i charakterystyczny zawodnik. Niewysoki, ale ambitny. Miał w nodze pokrętło. Nie bał się gry jeden na jednego. Kibice kochają takich graczy.

W szatni też nie dał sobie w kaszę dmuchać. Miał dystans do siebie i poczucie humoru. Razem z Markiem Koniarkiem mówili gwarą.

Teraz też macie w kadrze dwóch katowiczan.

- No tak. Jest Grzegorz Fonfara i Krzysiek Markowski. Ostatnio spotkałem ich na pucharowym meczu GKS-u z Rozwojem. Widać, że ich ciągnie do Katowic. Teraz jednak grają dla Zagłębie i zapewniam, że staną na głowie, żeby wygrał nasz klub.

Fonfara miał być liderem drużyny, a jednak jest tylko rezerwowym. Dlaczego?

- Ma dużą konkurencję w składzie i na razie ją przegrywa. Nie jest łatwo wygryźć z podstawowej jedenastki takich graczy jak Sebastian Dudek i Łukasz Matusiak. Grzesiek na pewno jednak łatwo się nie podda. Widzę, jak ciężko pracuje na treningach, i wiem, że jego czas jeszcze przyjdzie. Pierwszoligowy sezon jest długi.

Po inauguracyjnej porażce z Wisłą Płock pomyślał pan, że jednak jesteście na dobrej drodze?

- Zdecydowanie tak. Przegraliśmy, ale nasza gra była obiecująca. Na pewno nie odstawaliśmy od czołowej drużyny minionego sezonu. Obejrzałem to spotkanie jeszcze trzy, a chyba nawet cztery razy.

Skupiałem się na szczegółach. Na poszczególnych zagraniach. Na boisko wybiegł dobrze przygotowany, świadomy swoich atutów zespół. Mamy też mocne rezerwy, bo przecież wejście na boisko Dawida Ryndaka i Michała Fidziukiewicza jeszcze dodało drużynie jakości.

Prezes Marcin Jaroszewski mówi, że to jeszcze nie koniec wzmocnień.

- Cały czas szukamy lewego obrońcy. Fajnym piłkarzem był Alexis Norambuena. Nie był jednak na tyle dobrze przygotowany do sezonu, żeby pomóc nam już teraz. Był też temat Piotra Brożka, ale jego interesuje jeszcze gra w Ekstraklasie. I wcale mu się nie dziwię.

Mieliśmy też propozycję zakontraktowania obrońcy z Chorwacji. To był ciekawy temat. Było już blisko podpisania umowy i wtedy... przebili nas Włosi. Zaproponowali mu kilka razy większe pieniądze. Nie mieliśmy szans w tej licytacji.

Mamy jeszcze na naszej liście dwa, trzy nazwiska. To również zawodnicy z ligową przeszłością. Myślę, że w najbliższych dniach pochwalimy się nowym graczem.

Kto w przyszłym sezonie awansuje do ekstraklasy?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.