Piłkarski Śląsk bez sponsorów. Nasza reklamowa pustynia

Od stycznia Śląsk nie ma głównego sponsora. Teraz ze stadionu zniknęły elektroniczne bandy, na których wyświetlano reklamy innych sponsorów. To katastrofalna zapaść, trudna do wytłumaczenia.

Z końcem 2014 roku piłkarski Śląsk Wrocław stracił sponsora głównego - firmę Tauron, z którą miał podpisany lukratywny kontrakt. Koncern energetyczny przekazywał ponad 4,5 mln zł rocznie. Była to jedna z najwyższych umów sponsorskich w polskim sporcie.

Od tamtego momentu Śląsk został jedynym klubem w ekstraklasie, który na centralnym miejscu koszulki nie ma logo żadnego sponsora.

Znikające reklamy

Przez siedem miesięcy tego roku sytuacja zmieniła się na gorszą. Sponsora głównego nadal nie ma, a dodatkowo ze Stadionu Miejskiego zniknęły elektroniczne bandy. Na nich w czasie spotkań Śląska wyświetlano reklamy różnych firm, wszystkich sponsorów klubu. Teraz dookoła boiska zrobiło się pusto.

Sytuacja jest kuriozalna i zadziwia z kilku powodów. Przecież w tym sezonie Śląsk rywalizował w Lidze Europy, gdzie zmierzył się z rywalami ze Słowenii oraz Szwecji. Poza tym na inaugurację ekstraklasy rozgrywał spotkanie z najbardziej medialnym polskim klubem - Legią Warszawa. Teoretycznie była to świetna okazja dla sponsorów, aby zareklamować swoje produkty czy firmy. A jednak żadnych reklam nie było. Ewenement na skalę europejską.

Niepokoi też inny fakt. Ani jednego z pucharowych pojedynków Śląska nie pokazywała żadna polska stacja telewizyjna. Transmitowano oczywiście mecze Lecha Poznań, Legii Warszawa, a nawet Jagiellonii Białystok. Śląsk był jedynym zespołem, którym telewizje się nie zainteresowały. To zły sygnał.

Antagonizmy w Śląsku

Absolutnie nie twierdzę, że w Śląsku nie robią nic, aby ściągnąć sponsorów i reklamodawców. Wiem, że prowadzono wiele rozmów, negocjowano z licznymi firmami. Niestety, efektów na razie brak.

Z pewnością sytuacji nie ułatwia fakt, że nie ma chemii między prezesem i wiceprezesem Śląska. Ich antagonizm we wrocławskim środowisku piłkarskim nie jest żadną tajemnicą. Wiele wskazuje, że wiceprezes Marek Drabczyk, który wcześniej pracował w Legii i m.in. negocjował świetny kontrakt z PepisCo, zderzył się we Wrocławiu z murem, jakiego się nie spodziewał. Pewnie liczył się z tym, iż we Wrocławiu możliwości pozyskiwania sponsorów oraz reklamodawców są nieporównywalnie mniejsze niż w Warszawie. Jednak aż tak gigantyczną różnicą oraz skalą problemu zapewne jest lekko zaszokowany.

Jednak wzajemna niechęć członków zarządu Śląska nie tłumaczy skali problemu. Coś dziwnego, niepokojącego dzieje się we Wrocławiu, europejskim mieście z dużymi aspiracjami. Czyżby rzeczywiście nie było w nim firm, które chciałby zareklamować się przez sport? Dlaczego biznes tak traktuje Śląsk i w czym tkwi główne źródło problemu?

Czas na poważną debatę

Zdziwienie i dezorientacja są tym większe, iż poprzez Śląsk nie reklamują się nawet jego właściciele! A więc firmy tworzące Wrocławskie Konsorcjum Sportowe. Rozumiem, że na początku konsorcjum chciało zaprosić do współpracy innych biznesmenów, sprzedać miejsca reklamowe zewnętrznym firmom. Ale jeśli przez tyle miesięcy nie pojawił się nikt, to może warto byłoby zareklamować swoje firmy, tak aby miejsca wokół boiska nie zionęły przygnębiającą pustką. I były zachęcającym impulsem dla innych.

A może przedstawiciele dużych firm, koncernów, wszelcy inwestorzy uznali, że skoro od lat hojnym właścicielem i sponsorem jest gmina Wrocław, która pompuje w klub miliony złotych, to oni już nic nie muszą, są niepotrzebni? Może też uznali, że obecny układ właścicielski panujący w Śląsku satysfakcjonuje ludzi, do których należy klub?

Bez względu na genezę kryzysu sytuacja jest kuriozalna, chora. I wymaga poważnej i merytorycznej debaty, poświęconej sytuacji Śląska oraz finansowaniu zawodowych klubów sportowych we Wrocławiu.

Gmina Wrocław wycofuje się systematycznie z klubu i zapowiada znaczne zmniejszenie finansowego zaangażowania w Śląsk. Jednak miasto ma wiele instrumentów oddziaływania na inwestorów. Więc w tym trudnym momencie władze Wrocławia - chwalące się tym, że ściągają tu wiele firm - powinny konsekwentnie zachęcać i lobbować za tym, aby prywatny kapitał zaczął wyręczać samorząd w finansowaniu profesjonalnego sportu. Wówczas będzie normalnie.

Miasto i Śląsk naprawdę mogą tylko na tym zyskać.

Piękne dworce na przedwojennych pocztówkach. Dziś leżą na polskich ziemiach. Poznajecie te miasta?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.