Obrońca, gdy grał w rumuńskiej Astrze Giurgiu, stracił pół roku po złamanej ręce. Dlatego przyjechał lekko spóźniony na zgrupowanie Cracovii. Do dziś musi występować ze stabilizatorem. - Bez tego wspomagania nie mógłbym zagrać - mówi obrońca "Dziennikowi Polskiemu" . - Czasami ręka mnie jeszcze zaboli, na pewno nie czuję się komfortowo - dodaje.
W meczu z Wisłą Kraków ręka jednak zabolała. - W czasie spotkania ból był rzeczywiście mocny, dlatego poprosiłem o zmianę. Teraz jest już lepiej - opowiada Wołąkiewicz. - Najprawdopodobniej we wtorek będę miał zrobione zdjęcie rentgenowskie i zobaczymy, jak to wygląda. Jest nieźle, myślę, że pracowała blacha wkręcona do ręki i stąd dolegliwości - kończy.