Pomocnik Górnika: Z Legią zagramy o fotel lidera

Górnik Łęczna po golach Kamila Poźniaka i Bartosza śpiączki wygrał 2:1 ze swoim imiennikiem z Zabrza. Piłkarze z Łęcznej mimo świetnego początku ligi tonują nastroje. - Jest jeszcze wiele braków w naszej grze, ale zwycięstwa budują drużynę - twierdzi Poźniak.

Kamil Poźniak (Górnik Łęczna):

Wygraliśmy mecz, ale nie możemy być do końca zadowoleni, bo niepotrzebnie w drugiej połowie się cofnęliśmy.

Jestem zły na siebie, że zmarnowałem szansę na początku meczu, bo to była łatwiejsza sytuacja niż ta, po której strzeliłem gola. Powinienem zachować się lepiej, ale na szczęście kilka minut później miałem kolejną możliwość zdobycia bramki i już tego nie zaprzepaściłem.

Z takim przeciwnikiem jak Legia aż chce się grać. Legia jest na fali i my też mamy sześć punktów, więc można powiedzieć, że w następnej kolejce gramy o fotel lidera. Musimy mieć jednak chłodną głowę.

Legia ma ogromny potencjał, nieważne, czy zagra pierwsza jedenastka, czy trener Berg zdecyduje się po meczu pucharowym w Albanii na zmiany w składzie. Musimy jednak patrzeć na siebie i zagrać tak jak w pierwszych 25 minutach z Górnikiem Zabrze. Wtedy stworzymy ciekawe widowisko dla kibiców, a liczę na to, że na trybunach będzie komplet widzów. Patrząc na moje występy przeciwko Legii, mam więcej wygranych niż porażek, więc jestem dobrej myśli.

Na pewno jest jeszcze wiele braków w naszej grze. Przyszło dziewięciu nowych zawodników. Nie jest łatwa sytuacja, bo pewne mechanizmy muszą zostać wypracowane. Jednak gdy są zwycięstwa, to podbudowuje i z każdym meczem powinniśmy grać coraz lepiej.

Bartosz Śpiączka (Górnik Łęczna):

O to, czy kolejną bramką zapracowałem na miejsce w podstawowej jedenastce, trzeba pytać trenera. Pracuję ciężko na treningach i robię wszystko, żeby dać mu argumenty do tego. To są dopiero dwa mecze, więc musimy być spokojni. W drugiej połowie było więcej miejsca na boisku, bo dwóch zawodników dostało czerwone kartki. Staraliśmy się wtedy atakować z kontry. Kilka sytuacji mieliśmy, więc dobrze, że zdołaliśmy zdobyć drugiego gola. Po bramce za bardzo się cofnęliśmy. Starałem się zabrać piłkę stoperom gości, bo już oni próbowali dograć jakąś długą piłkę pod nasze pole karne.

Po to wchodzi się na boisko, żeby zasuwać. Jeśli ja i pozostali koledzy będą zostawiać na boisku serducho, to będziemy wygrywać.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.