Podbudowana Korona chce odczarować Zagłębie. Brosz: Statystyki nie mają wpływu na to, jak zagramy

- Po ostatnim meczu w całej społeczności Korony zapanowała radość. Kibice docenili zaangażowanie chłopaków. Chcemy to kontynuować w Lubinie - mówi przed meczem z Zagłębiem trener Marcin Brosz.

Kielecki szkoleniowiec po ligowym otwarciu ma powody do zadowolenia. Korona zapisała pierwszy komplet na inaugurację sezonu od czterech lat, na zespół spłynęło sporo pochwał. Zwłaszcza za podejście zawodników do meczu z Jagiellonią. Korona znów, jak za najlepszych czasów drużyny Leszka Ojrzyńskiego, walczyła od pierwszej do ostatniej minuty. Ambicja, którą piłkarze Brosza zaprezentowali na murawie, sprawiła, że kibice wybaczali im nawet proste błędy techniczne, niecelne podania. Bo tych w ich poczynaniach nie brakowało.

- Pierwsza rzecz, jaka nasuwa się po ostatnim meczu, to radość. Nawet nie tyle na twarzach piłkarzy, trenerów czy kibiców. Chodzi o taki ogólny pozytywny odbiór tego spotkania przez społeczność Korony. Kibice docenili zaangażowanie chłopaków. Chcemy to kontynuować w Lubinie i kolejnych spotkaniach - podkreśla Brosz.

Ale czy z Zagłębiem postara się o to taka sama jedenastka jak ta, która wybiegła przeciwko Jagiellonii, nie jest przesądzone. Do dyspozycji Brosza będą już bowiem Radek Dejmek i Przemysław Trytko. Bliski powrotu do podstawowego składu jest zwłaszcza czeski stoper. Na inaugurację zastępował go nominalny lewy obrońca Rafał Grzelak. Były defensor Dolcanu Ząbki spisał się przeciętnie. Zawinił m.in. przy pierwszym golu dla białostoczan (zgubił krycie Łukasza Sekulskiego). Trener broni jednak swego podopiecznego. - Nie jest łatwo debiutować w ekstraklasie po tylu latach czekania [w wieku 17 lat Grzelak zaliczył epizod w barwach Wisły Płock - przyp. red.]. Dlatego mimo kilku błędów jego występ oceniam pozytywnie - przyznaje.

Dylemat kielecki szkoleniowiec będzie miał zapewne także z wyborem skrzydłowych. Z Jagiellonią Nabil Aankour i Paweł Sobolewski nie stwarzali większego zagrożenia dla rywali. Ich zmiennicy Sergej Pilipchuk i Tomasz Zając zaprezentowali się natomiast z korzystnej strony. - Wybierzemy najbardziej optymalny zespół. Cieszę się, że mamy kilka wariantów zestawienia składu. Najważniejsze, że na murawie zaczynamy tworzyć monolit, a do tego dążymy od początku naszej wspólnej pracy - twierdzi trener Brosz.

Pewny swego może być natomiast Michał Przybyła. 21-letni napastnik, choć szczęśliwie, dwukrotnie trafił do siatki. - Martwi mnie trochę, że Michał nie został odpowiednio doceniony przez środowisko piłkarskie w Polsce. Strzelił przecież dwa gole. Mało jest zawodników, którzy mają dar wykorzystywania takich sytuacji. Tymczasem przeszło to niemal niezauważone - zaznacza Brosz.

I zapowiada walkę o historyczny komplet punktów w Lubinie. - Statystyki są po to, aby je zmieniać. Liczy się tylko to, co jest dzisiaj, jak jesteśmy przygotowani. Dotychczasowy bilans zupełnie nie ma wpływu na to, jak się zaprezentujemy w sobotę. Mamy swój plan na ten mecz i chcemy go skutecznie zrealizować - mówi. Początek spotkania Zagłębie - Korona w sobotę o godz. 18.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.