Poprzednik Michniewicza Jan Kocian kojarzy się kibicom przede wszystkim jako zdystansowany człowiek, który niespecjalnie przykładał wagę do atmosfery, jaka panuje w zespole, a gros pracy na treningach przekazywał swoim asystentom. On z kolei z boku przyglądał się temu, co działo się na boisku i spokojnie wszystko analizował. Bardziej impulsywny i wyrazisty był z kolei Dariusz Wdowczyk, ale "Wdowiec" także przede wszystkim skupiał się na pracy stricte treningowej, choć z pewnością o atmosferę dbał znacznie bardziej od swojego następcy ze Słowacji.
Swoich poprzedników w tym aspekcie deklasuje natomiast Czesław Michniewicz, który obrał model szkolenia, którego w Szczecinie dawno nie widziano. To, że aktualny trener Pogoni jest tytanem pracy i na treningi przychodzi świetnie przygotowany, jest powszechnie wiadome, jednak równie wiele czasu poświęca na pracę poza boiskiem. Jej głównym celem jest stworzenie pozytywnej atmosfery zarówno w drużynie, jak i wokół niej. Michniewicz pierwszy sygnał dał zaraz po objęciu posady w Szczecinie, kiedy zamiast nadrabiać zaległości piłkarskie na treningach, pracował nad sferą mentalną i puszczał filmy z Denisem Bergkampem.
Opiekun Pogoni idzie za ciosem i w ostatnim czasie zespół miał bardzo dużo zajęć integracyjnych. Być może one po części także przełożyły się na wynik w Poznaniu, ponieważ na Bułgarską wyszła drużyna pewna swoich umiejętności. W Ekstraklasie niektóre braki można nadrabiać właśnie atmosferą, a co za tym idzie - grą drużynową, ambicją i walką. Michniewicz cały czas stara się dbać, aby w zespole był duch zdrowej rywalizacji i by miał ona pozytywny wpływ na drużynę. Podczas obozu we Wronkach zorganizował mistrzostwa w ping-ponga, a na wtorkowym treningu cały zespół miał za zadanie trafić piłką w słupek bramki. Ci, którym ta sztuka się nie udała, są zobligowani do zaproszenia reszty kolegów na kolację.
We wtorek - także z inicjatywy trenera - miało miejsce spotkanie tzw. rodziny Pogoni w Multikinie. Piłkarze wraz z rodzinami, sztab szkoleniowy, pracownicy klubu, dziennikarze, a także niektórzy "Przyjaciele Pogoni" obejrzeli wybrany przez Michniewicza film motywacyjny. Opiekun Dumy Pomorza zaproponował zgromadzonym "Cud w Lake Placid", który opowiada o złotej drużynie Herbiego Brooksa, która w 1980 roku zdobyła złoty medal olimpijski w hokeju. Szkoleniowiec Pogoni zdradził w kuluarach, że widzi w nim sporo analogii do naszego klubu, ponieważ pozycja wyjściowa także nie była zbyt optymistyczna, a ciężka praca na treningach i dobra atmosfera pomogły zdziałać cuda. Michniewicz chciał przeprowadzić seans jeszcze przed meczem z Lechem, aby dodatkowo zmotywować swój zespół, ale ostatecznie zawodnicy i tak poradzili sobie przy Bułgarskiej.
W nowy sezon Pogoń wchodzi więc z optymizmem i w pozytywnej aurze, jednak aby ją podtrzymać, konieczne są kolejne wygrane. Portowcy w sobotę na własnym obiekcie podejmują Śląsk Wrocław i kibice oczekują kolejnej wygranej, bo to z nich rozliczany jest Czesław Michniewicz.