Korona Kielce - Jagiellonia. Bramka w końcówce i punkty zostają w Kielcach

Piłkarze Jagiellonii stracili gola w 90. minucie i przegrali 2:3 w niedzielę w Kielcach z Koroną. Zespół z Białegostoku zagrał w mocno rezerwowym składzie

BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS

Białostoczanie w czwartek zremisowali 0:0 na własnym stadionie z Omonią Nikozja. Było to pierwsze spotkanie drugiej rundy eliminacji Ligi Europy. Rewanż odbędzie się 23 lipca. Właśnie z uwagi na czekające starcie w Nikozji trener Michał Probierz na mecz w Kielcach z Koroną nie zabrał wielu ważnych zawodników. Od pierwszej minuty w niedzielę nie zagrał ani jeden piłkarz, który w podstawowym składzie rozpoczynał pojedynek z Omonią.

- Nie po to walczyliśmy cały sezon o europejskie puchary, żeby teraz rewanż oddać walkowerem - tak m.in. zmiany w składzie tłumaczył tuż przed spotkaniem na antenie NC+ Michał Probierz, gdyż priorytetem obecnie jest gra w europejskich pucharach i wszystko podporządkowane jest rewanżowej konfrontacji z Omonią.

Mecz w Kielcach białostoczanie rozpoczęli fatalnie. Już w dziesiątej minucie stracili bowiem gola, dokładnie rzecz ujmując - sami go sobie strzelili. Michał Pawlik zagrał piłkę do Krzysztofa Barana. Bramkarz Jagiellonii wybijał ją tak niefortunnie, że trafił w Michała Przybyła. Futbolówka odbiła się od napastnika Korony i wpadła do bramki białostoczan.

- Dostaliśmy szybko bramkę, ale obudziliśmy się i udało się wyprowadzić korzystny wynik do przerwy - mówił po pierwszej połowie na antenie NC+ Łukasz Sekulski, gdyż zawodnicy Jagiellonii po pierwszych 45 minutach prowadzili 2:1.

Goście szybko odpowiedzieli na stratę gola. Już w 13. minucie był remis. Dobrym dośrodkowaniem popisał się Jonatan Straus, a strzałem głową piłkę w bramce rywali umieścił Sekulski. Tym samym były król strzelców II ligi zdobył swą premierową bramkę w ekstraklasie. Chwilę później pierwszego gola w oficjalnym występie w barwach Jagiellonii zdobył z kolei Piotr Grzelczak. Były gracz Lechii Gdańsk wykończył strzałem głową dośrodkowanie z rzutu wolnego Konstantina Vassiljeva. Białostoczanie w pierwszej połowie oddali dwa celne strzały i oba zakończyły się bramkami.

Korona do wyrównania doprowadziła w 66. minucie. Tak jak pierwsza bramka drużyny z Kielc, tak też druga była dość kuriozalna. Gospodarze mieli rzut rożny, wydawało się, że po tym stałym fragmencie gry nie będzie już zagrożenia pod bramką Jagiellonii, gdyż piłka została wybita. Zawodnicy Korony ponowili jednak akcję i się zaczęło. Vlastimir Jovanović co prawda fatalnie strzelił, ale futbolówka niespodziewanie znalazła się pod nogami Przybyła. Napastnik Korony uderzył w nią... nieczysto i piłka zatrzepotała w bramce. W 90. minucie już za to przypadku chyba nie było. Marcin Cebula popisał się dokładnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego, a piłkę strzałem głową w bramce umieścił Kamil Sylwestrzak.

- To chyba brak koncentracji. Mieliśmy wyznaczonych zawodników przy stałych fragmentach gry, a ktoś nie pokrył i straciliśmy bramkę. Wydaję mi się, że przynajmniej z punktem powinniśmy stąd wyjechać - stwierdził po spotkaniu Jonatan Straus i trzeba przyznać rację, że Jagiellonia co najmniej na punkt zasłużyła, bo mimo że grała w rezerwowym składzie, to zaprezentowała się nieźle. Fakty są jednak takie, że nowy sezon w ekstraklasie rozpoczęła od porażki.

Więcej o Jagiellonii na bialystok.sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.