Vincent Tan - ekscentryk, miliarder, dobroczyńca. Poznajcie prezesa FK Sarajevo

Ma majątek szacowany na ponad miliard dolarów, jest właścicielem trzech piłkarskich klubów w Europie i współwłaścicielem Los Angeles FC. W Anglii go znienawidzono, w Bośni pokochano - to Vicent Tan, szef FK Sarajevo, najbliższego rywala Lecha Poznań w eliminacjach do Ligi Mistrzów.

- On nie ma zielonego pojęcia o zasadach gry w piłkę nożną. Ale to nic nowego. Zainwestował w farmację, chociaż nic nie wiedział o lekach - mówi o Vincencie Tanie dyrektor jednej z jego wielu firm. Berjaya Group, której Tan jest założycielem, prowadzi interesy chociażby w branży motoryzacyjnej, marketingowej czy żywieniowej. W skrócie - działa wszędzie. Majątek Malezyjczyka to ponad miliard dolarów. Vincent Tan jest czternastym najbogatszym człowiekiem w Malezji i nic dziwnego, że pozwala sobie na inwestycje w sfery, o których nie ma pojęcia. W 2010 roku kupił 51procent akcji w walijskim Cardiff City FC. - Nie znam się na piłce? To nie ma znaczenia. Futbol jest po prostu kolejnym biznesem - mówi Tan z rozbrajającą szczerością.

Niebieski ptak stał się czerwonym smokiem

W sezonie 2012/13 Cardiff City FC po ponad półwiecznej tułaczce po niższych ligach angielskich wreszcie awansował do Premier League. Przygoda z najwyższą ligą w Anglii trwała jedynie rok, choć dla klubu, który kilka lat wcześniej miał poważne problemy finansowe, awans do ekstraklasy i tak był sukcesem. To dlaczego kibice wywieszali na trybunach transparenty, na których domagali się natychmiastowej dymisji Vincenta Tana? Wszystko przez decyzję o zmianie herbu i barw klubu. Malezyjczyk jednym ruchem zerwał ze stuletnią tradycją, zgodnie z którą piłkarze Cardiff grali w niebieskich koszulkach (stąd przydomek "Bluebirds"). Niebieskiego ptaka w centralnej części klubowego herbu zastąpił... czerwony smok. A to dlatego, że w kraju Tana odcienie błękitu są uosabiane ze słabością, z kolei kolor krwisty utożsamiany jest z mocą. A smok? Mówimy przecież o Azji, gdzie te baśniowe stwory są niezwykle popularne.

- Wydaje mu się, że wpompuje w klub ponad 100 milionów funtów i może robić co tylko chce. Ale forsa to nie wszystko - pisali kibice latem 2012 roku, gdy Tan zdecydował się na ten szalony ruch. Na trybunach zawisły transparenty z napisami "Tan wypad!" czy "Dyrektorze Tan, jedź do domu, chcemy z powrotem nasz klub". Malezyjczyk dopiero na początku tego roku cofnął swoje nieprzemyślane zmiany. Zmusiły go do tego prośby jego matki. Cardiff to znów "Bluebirds", a nie sztuczny twór "Reddragons".

W Bośni bez szaleństw

Pod koniec 2013 roku, po kilkumiesięcznych negocjacjach, Vincent Tan przejął kontrolę nad kolejnym klubem. Wybór padł na FK Sarajevo - najbliższego rywala Lecha Poznań w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Malezyjczyk zainwestował w klub dwa miliony dolarów i obiecał Bośniakom wsparcie z Wysp Brytyjskich. - Planujemy sparingi Sarajeva z Cardiff, a także wspólne obozy szkoleniowe, kampanie marketingowe oraz wymianę piłkarzy - mówił Tan prawie dwa lata temu. Od tego czasu żaden z piłkarzy Sarajeva nie trafił do Anglii. W składzie aktualnego mistrza Bośni próżno też szukać Brytyjczyków. Malezyjczyk w Bośni nie szasta pieniędzmi - do klubu trafiają głównie piłkarze z Bałkan i w większości za darmo. FK Sarajevo nie jest więc bośniackim Monaco czy Anży Mahaczkała.

T-shirt pod marynarką

Fani stołecznego klubu nie mają powodów, by narzekać na Tana. Bogacz tym razem nie zmieniał barw klubu na czerwone, bo nie było takiej potrzeby. Sarajevo od lat występuje w bordowych koszulkach, których odcień w rodzimych stronach Tana wzbudza szacunek. Malezyjczyk nie bywa zbyt często na meczach swojego klubu. Gdy kilkukrotnie pojawił się na trybunach stadionu Asima Ferhatovicia, miejscowi kibice witali go owacjami. Podczas jednej z wizyt 63-latek założył koszulkę zespołu z Sarajewa z napisem na plecach "Amidża", czyli "wujaszek". Strój Tana był zresztą hitem internetu sprzed kilku lat. Niejeden znawca mody przeszedł ciężki szok, gdy Malezyjczyk do białej koszuli, krawata i garnituru założył... piłkarski trykot Cardiff City.

Ćwierć miliona na szpitale

Niewątpliwym sukcesem Tana i całego Sarajewa jest ostatni sezon ligowy, w którym zawodnicy stołecznego klubu sięgnęli po pierwsze od ośmiu lat mistrzostwo. Bogacz wespół ze swoimi doradcami na osiem kolejek przed końcem zwolnił ówczesnego trenera Meho Kodro i zastąpił go Dżenanem Uscupliciem. Klub był w tym momencie na czwartym miejscu w tabeli, a FK Sarajevo z nowym trenerem nie przegrało do końca sezonu żadnego spotkania i z trzypunktową przewagą nad Zeljeznicarem sięgnęło po tytuł mistrza. Malezyjski miliarder w Bośni jest znany nie tylko kibicom piłki nożnej. Gdy w maju zeszłego roku w kraju szalała powódź (największa w regionie od stu lat), Tan wspomagał poszkodowanych - najpierw osobiście przekazał ponad sto tysięcy dolarów, a później podczas zbiórki w Malezji udało się zebrać niemal dwa razy tyle pieniędzy. To nie koniec - właściciel przelał ponad ćwierć miliona bośniackich marek (ponad pół miliona złotych) na zakup sprzętu medycznego w bośniackich szpitalach.

Zapraszamy do Poznania!

Podczas fety mistrzowskiej Tan był oklaskiwany przez bośniackich kibiców. - Jest bardzo zadowolony i dumny z postawy zespołu. Gigant bośniackiego futbolu się przebudził, jesteśmy mistrzami - mówił po zdobyciu tytułu Edis Kusturica, prezes Sarajeva. - Ten kraj jest pełen talentów - twierdzi Vincent Tan. O tym, czy w Bośni i Hercegowinie faktycznie rodzi się potęga, będzie miał okazję przekonać się Lech Poznań. "Kolejorz" zmierzy się z klubem Tana już 14 lipca w Sarajewie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.