Hmm, a co my robiłyśmy kiedy Real Madryt grał z LA Galaxy?

Może lepiej niech to zostanie niedopowiedziane, a my szybciutko nadrobimy zaległości.

No to nadrabiamy. Trochę ciężko nam się skupić, bo właśnie słyszymy jak Jaroński opowiada Wyrzykowskiemu (lub na odwrót) dowcip o Gomułce, ale już ktoś przywołuje nas do porządku:

embed

Okej. No to jesteśmy. A więc w sobotę, podczas wizyty Realu Madryt w USA, z okazji wydarzenia nazwanego szumnie Herbalife World Challenge 2011 Real Madryt zmierzył się z Los Angeles Galaxy. Zabawa była z dawna wyczekiwana, a szczególnie wyczekiwał jej David Beckham, podskakując z radości na myśl o spotkaniu z dawnymi kolegami, wymieniając koszulki:

...i pstrykając sobie pamiątkowe focie na facebooka:

David Beckham wciąż wygląda niesamowicie >>

Mniej więcej w tym samym czasie Cristiano Ronaldo snuł rozważania w rodzaju "a, strzelę sobie biczfejsa i podniosę picie pomarańczowego napoju z bidona do rangi sztuki w trakcie słuchania Amor Mio na moim i podzie"

embed

Zobacz jak świat zwiedzają angielskie drużyny >>

Ale przejdźmy może już do samego meczu. Oglądało go na stadionie w Los Angeles ponad 50 tysięcy widzów, i może dlatego Real postanowił nie dawać Amerykanom taryfy ulgowej i Galacticos rozgromili Galaxy 4:1. Przy okazji wyglądając nieskazitelnie w swoich nowych, biało-złotych koszulkach.

Gole dla Realu strzelali pozyskany w tym okienku transferowym Jose Callejon (ciacho? naszym zdaniem tak!), Joselu, Cristiano Ronaldo ( możecie zagłosować na jego niesamowitą bramkę w plebiscycie sport.pl) oraz Karim Benzema. Było już 4:0 gdy honorową bramkę dla Galaxy zdobył Adam Cristman (może i nieciacho, ale ma różową koszulkę ). David Beckham nie pomógł swojej drużynie i wyglądał na lekko rozczarowanego, no ale David Beckham to ma ostatnio inne sprawy na głowie...

A my jeszcze raz w sprawie Cristiano Ronaldo...

Postawiony kołnierzyk <3

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.