Nie narzekamy na styl, nie marudzimy, że flagi i kelnerzy - jeżeli kluczem do sukcesu polskiego futbolu mają być flagi - niech będą na każdym meczu, jeżeli kelnerzy - grajmy tylko z kelnerami, a jeżeli samobóje - zabierzmy naszym przeciwnikom cały zapas antydepresantów i puszczajmy im cały czas Comę.
6
Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Otwórz galerię Na Gazeta.pl
REKLAMA
Ufff, udało się: Wisła wygrywa ze SkontoJeśli kluczem do sukcesu mają być samobóje, zabierzmy rywalom antydepresantyWisła pokonała w Rydze Skonto 1:0. Nie narzekamy na samobóje - jeśli to klucz sukcesu, zabierzmy naszym rywalom cały zapas antydepresantów i puszczajmy ComęNie narzekamy na styl, nie marudzimy, że flagi i kelnerzy - jeżeli kluczem do sukcesu polskiego futbolu mają być flagi - niech będą na każdym meczu, jeżeli kelnerzy - grajmy tylko z kelnerami, a jeżeli samobóje - zabierzmy naszym przeciwnikom cały zapas antydepresantów i puszczajmy im cały czas Comę.A przede wszystkim: cieszmy się z małych sukcesów, i spieszmy się z nich cieszyć, bowiem możemy nie mieć ku temu już zbyt wielu okazji. Nam wczorajszy mecz Wisły minął w całkiem miłej atmosferze. Najpierw nie widziałyśmy zbyt wiele przez flagi, a zdaniem niektórych tak było lepiej, a i same flagi były bardzo ładne, potem zastanawiałyśmy się, co w bramce Wisły robi David Beckham i stwierdziłyśmy, że czas najwyższy wyregulować nasz odbiornik radiowo-telewizyjny, następnie przez pół godziny toczyłyśmy zażarte dyskusje na temat ciachowości (bądź nieciachowości) golkipera Skonto, później z lubieżnym uśmiechem podziwiałyśmy obcisłość ich czerwonych strojów, no a potem cieszyłyśmy się z bramki.A potem to już niewiele pamiętamy, albowiem sumiennie podążając za swoją ciachogrą, byłyśmy już tak przejedzone, że mogłyśmy tylko leżeć i błagać o litość, z tej pozycji zaś ciężko się cokolwiek ogląda. Z tego jednak, co wiemy, Wisła wygrała 1:0 w Rydze i nie mamy zamiaru narzekać ma wielkość tej zaliczki. Bardzo nam tylko szkoda Meliksona, który trafił do szpitala ze złamanym paluszkiem. Mamy jednak nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.A dziś kolejna porcja emocji - Śląsk Wrocław będzie potykał się z krokodylem Dundee United. Już nie możemy się doczekać.
A przede wszystkim: cieszmy się z małych sukcesów, i spieszmy się z nich cieszyć, bowiem możemy nie mieć ku temu już zbyt wielu okazji. Nam wczorajszy mecz Wisły minął w całkiem miłej atmosferze. Najpierw nie widziałyśmy zbyt wiele przez flagi, a zdaniem niektórych tak było lepiej, a i same flagi były bardzo ładne, potem zastanawiałyśmy się co w bramce Wisły robi David Beckham i stwierdziłyśmy, że czas najwyższy uregulować nasz odbiornik radiowo-telewizyjny, następnie przez pół godziny toczyłyśmy zażarte dyskusje na temat ciachowości (bądź nieciachowości) golkipera Skonto, później z lubieżnym uśmiechem podziwiałyśmy obcisłość ich czerwonych strojów, no a potem cieszyłyśmy się z bramki.
A potem to już niewiele pamiętamy, albowiem sumiennie podążając za swoją ciachogrą byłyśmy już tak przejedzone, że mogłyśmy tylko leżeć i błagać o litość, z tej pozycji zaś ciężko się cokolwiek ogląda. Z tego jednak co wiemy Wisła wygrała 1:0 w Rydze, i nie mamy zamiaru narzekać ma wielkość tek zaliczki. Bardzo nam tylko szkoda Meliksona, który trafił do szpitala ze złamanym paluszkiem. Mamy jednak nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.
A dziś kolejna porcja emocji - Śląsk Wrocław będzie potykał się z krokodylem Dundee United. Już nie możemy się doczekać.
PS. A kibice Wisły najpierw przez pierwszą połowę meczu wszystko nam zasłaniali, ale potem jak zaczęli odsłaniać...