Nasi koledzy Z czuba napisali, że przez sześć lat opowiedzieli już wszystkie dowcipy o odpadaniu z europejskich pucharów. My istniejemy niemal o połowę krócej, ale nam dowcipy też już się skończyły. Podobnie jak cierpliwość, dobry humor, nadzieja i pomysły na to, jak po raz kolejny sprafrazować tytuł "Drużyna X odpada z europejskich pucharów".
Nie jesteśmy nawet jakoś specjalnie złe na Jagiellonię, i nawet nam się nie chce jakoś szczególnie wyzłośliwiać pod adresem piłkarzy z Białegostoku. Właściwie to dla Jagi samo wywalczenie miejsca pucharowego było sporym sukcesem, bardzo ładnie zresztą świętowanym:
GETTY IMAGES/EuroFootball
Sukcesem było strzelenie bramki Irtyszowi u siebie, sukcesem było niezgubienie się po drodze do Kazachstanu, więc może powinnyśmy się cieszyć z takich małych sukcesów? Nie będziemy roztrząsać błędów trenera Probierza (polskiego Guardioli, przy czym "polskiego" jest tu słowem kluczowym) i zastanawiać się co byłoby inaczej gdyby od początku zagrał Tomasz Frankowski, a jedynym napastnikiem nie był Maycon (chociaż wszyscy wiedzą, że Maicon to obrońca), słońce nie świeciło, bramka była okrągła a piłki dwie. W zasadzie to nawet cieszymy się, że mamy to już za sobą. Z polskimi drużynami w pucharach jest trochę jak z wyrywaniem zęba... albo nie, darujmy sobie nawet tę analogię... jeszcze tylko Wisła, Śląsk i Legia i znowu będziemy mogły mieć głupią nadzieję na przyszły sezon...
PS. No dobra, on naprawdę jest trochę podobny do Guardioli...