Z cyklu: Ciacho Niedoceniane - Lucas Piazon

Ciacho, które prezentujemy w pośpiechu zanim zdrowy rozsądek weźmie górę nad śliniankami, zanim uda nam się odjąć 1994 od 2011, zanim brazylijscy obrońcy praw dziecka znajdą na nas kilka paragrafów, a nasze policzki spłoną żywym ogniem zawstydzenia. Chyba jeszcze nigdy nie było tyle "guilty" w naszym poniedziałkowym "pleasure".

Swoją drogą jeszcze nigdy nie prezentowałyśmy tutaj ciacha, w wypadku którego określenie "pacholę" byłoby tak boleśnie właściwe. Zatem dla dobra wszystkich, a szczególnie naszych kontaktów z prawem, wybierzmy się w małą podróż w przyszłość i udawajmy wspólnie przez następne kilkanaście minut, że mamy obecnie rok 2012, a Lucas jako dojrzały, osiemnastoletni mężczyzna jest głównym bohaterem okienka transferowego i wszystkie portale internetowe tego świata rozpisują się o jego przejściu do Chelsea.

I nie będzie w tym znowu aż tyle z pobożnych życzeń, (no przynajmniej oprócz tej pełnoletności) gdyż nasz dzisiejszy bohater już w marcu i to na piśmie zobowiązał się do przeprowadzki do Londynu, gdy tylko zdmuchnie na urodzinowym torcie osiemnaście świeczek. Chelsea zapłaciła całe 10 mln za wykupienie go z Sao Paolo, w którym gra od dziewiątego roku życia i w którego drużynie seniorskiej wciąż nie zadebiutował. Przynajmniej powołując się na dane z przed roku (czyt. 2011 roku), kiedy to miał jeszcze siedemnaście lat i ciachoczytelniczka Janek naraziła swoje wyniki z sesji w imię Wiecznego Dobra i Piękna, podziwiając nagromadzeniu takiej ilości słodkości w jednym piłkarzu i informując nas o tym.

Co jeszcze wiemy o Piazonie? Ano jeżeli jeszcze się tego nie domyśliłyście po nazwie klubu w którym się wychował, jest Brazylijczykiem. I jeżeli nie wydedukujecie tego na postawie poniższych zdjęć (z własnego doświadczenia wiemy, że pełen beztroskiej rozkoszy uśmiech potrafi skutecznie odwrócić uwagę) jest nieślubnym synem Kaki. A przynajmniej twierdzi tak Janek, a my po szczegółowym przestudiowaniu rysów jego twarzy w pełni się z nią zgadzamy. Posiada swoją własną, na dodatek śliczną, WAG...

...która jednak nie jest śliczniejsza od niego...

I chyba w tym momencie się zatrzymamy, nie pisząc ani jednego epitetu typu "brązowooki pogromca chrząstek w kolanach" więcej i nie używając przymiotnika z rodziny "rozkoszny" i wspólnie z Wami przejdziemy do podziwiania, pozwalając sobie tylko na "Awwww", które chyba nie jest karalne, prawda?

A na koniec prawie niedosłyszalnie, zasłaniając ręką usta dla niepoznaki, cytujemy Janek : "Brałabym! Ale mówię to szeptem, żeby nie usłyszał mój chłopak, rodzice Lucasa, ani żaden kurator"

marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.