Będzie to jednak świadectwo nieporadne, zachłyśnięte, obezwładnione epistemiczno-estetycznym ciężarem, któremu przychodzi mu sprostać, a któremu sprostać nie można, gdyż na to, co dzieje się na głowie Daniego Alvesa nie ma słów. Nie w ludzkim języku, nie w języku, którego codziennym zadaniem jest wysławianie, wzdychanie i zachwycanie się, ale który musi teraz skapitulować przed sytuacją, która przekracza wszystkie przeszłe, teraźniejsze i przyszłe fryzjerskie dramaty...
Żółty irokez na głowie Daniego Alvesa nie pozwala nam na nic innego jak tylko wykrztuszone zachrypniętym głosem "Dani, por que?", rozszerzone zdumieniem i przerażeniem oczy i szczęka poniewierająca się gdzieś w okolicach podłogi, na której przecież i tak leżą już nasze trupy....
Może Aniyam, która przesłała nam te zdjęcia podpowie Wam jak teraz dalej żyć...