Tego jeszcze brakowało: Shakira śpiewa dla Pique

Ludzie, miejcie litość.

Rozumiemy wszystko, przyjmujemy wszystko, wybaczamy wszystko: tak, prawo zakochanych, którym wszystkie słowiki szepczą o miłości, gwiazdy układają się w imię ukochanej/ego, bzy kwitną specjalnie dla nich (no przecież nie dla nas), balkony są tylko po to, żeby na nich wzdychać, ławki w parku by się na nich całować (deszcz zresztą też pada tylko po to), ręce służą do trzymania się za nie, a wszystko co żyje na lądzie, morzu i w powietrzu śpiewa "sialalalala kiss the girl" . Tak rozumiemy. Też tak miałyśmy z plakatem Davida Beckhama w szóstej klasie.

Ale na wytrzeszcz Ozila i biczfejs Kurka razem wzięty - są granice naszej wytrzymałości, i zdaje się, że pani Waka-waka właśnie przekroczyła cienką czerwoną linię pomiędzy "awww, jakie to urocze", a "ludzie, znajdźcie dom". No bo najpierw to:

(zdjęcie zawdzięczamy ditsikowi )

...pomnożone przez dziesiątki tego typu akcji, a teraz jeszcze TO, czyli Shakira śpiewająca na oczach i uszach setek ludzi to, czego może i się domyślałyśmy, i o czym może nawet fantazjowałyśmy w najróżowszych zakamarkach pościeli na 5 minut przed zaśnięciem, ale o czym niekoniecznie chciałybyśmy usłyszeć akurat od niej...

To my chyba już naprawdę wolimy Casillasa całującego Pizzę przed kamerami. I czy mówiłyśmy już, że od pewnego czasu kochamy Sarę? Saro, jesteś super, nie chciałabyś wpaść do naszej redakcji na drinak i zbiorowe skreczowanie singla "Whenever, wherever?"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.