A teraz niech ktoś nam powie, że to wcale nie jest Roger

Prawda, prawda?

Nie zrozumcie nas źle. Każdy, absolutnie każdy ma takie zdjęcie ze swojej przyszłości, na którym rodzona matka nie chciała by go poznać (jedna z nas niedawną konieczność pokazania paszportu ze zdjęciem sprzed 9 lat przypłaciła nieomal załamaniem nerwowym). Ale Roger? Roger Federer? Nasz król elegancji, smaku, szyku, wyrafinowania, dystynkcji, dumy i uprzedzenia? Ten sam, co do którego byłyśmy święcie przekonane, że urodził się w kardiganie i kieliszkiem od koniaku w ręce?

Niemożliwe. W Szwajcarii nie mają takiego słońca. A za doszczętne zrujnowanie naszego światopoglądu dziękujemy ditsik .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.