Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Tak się złożyło, że na ostatni przystanek przed szczytem zaplecza Ligi Mistrzów, czyli Ligi Europejskiej dotarły aż trzy zespoły z Portugalii i jeden z Hiszpanii. I ten ostatni dostał właśnie wczoraj tęgie lanie od FC Porto - drużyny, która jako pierwsza posmakowała, co znaczy ręka boskiego Jose Mourinho. Trochę nam szkoda Żołtej Łodzi Podwodnej, gdyż w jej szeregach (na pokładzie?) gra (pływa?) kilka smakowitych kąsków, jak choćby wspomniany już Giuseppe Rossi, albo uderzająco podobny do kogoś kogo znamy i lubimy Nilmar:
Ale podopieczni trenera Andre Villasa Boasa postanowili pobawić się wczoraj w niemiecki torpedowiec i zatopili hiszpańską łódź narażając ją nie tylko na odpadnięcie z LE, ale także na setki niewyszukanych porównań takich jak to. Więc może powiemy jeszcze, ze sam trener Boas to niezłe ciacho:
...oraz, że prym w zatapianiu wiódł niejaki Falcao, niegdyś zawodnik River Plate, główna siła uderzeniowa Porto z kolumbijskim rodowodem, kruczoczarnymi włosami i płomiennym spojrzeniem, i bezlitośnie precyzyjnym strzałem - o czym mogli się wczoraj przekonać gracze Villarealu aż cztery razy.
Dzieła zniszczenia dopełnił Freddy Guarin i Porto może chyba już bez fałszywej skromności i wielkiego ryzyka nazywać się finalistą Ligi Europejskiej.
W drugim półfinale Sporting Braga, tak, ten sam znajomy Sporting, który wyeliminował naszego Lecha, a potem Liverpool udowodnił, że dopiero inna portugalska drużyna może go ukąsić. Drużyną tą była Benfica, która do finału wykonała krok pierwszy, ale raczej drobny. Wynik 2:1 jeszcze nic nie przesądza, a my na mocy jakiejś pokrętnej logiki chcemy, żeby do Braga udowodniła, iż Lech nie odpadł z byle kim.
W czy Wy macie jakieś swoje sympatie bądź antypatie w Lidze Europejskiej? Komu będziecie kibicować w finale?