Formułowe podsumowania: GP Malezji

Drugi tegoroczny wyścig pod względem emocji nie rozczarował, choć przebiegał dość dziwnie. Momenty w których na torze nie działo się dosłownie nic, przeplatane były z tymi, w których ciężko było cokolwiek okiełznać. Te drugie znane są również jako pit stopy.

Wyścig w Malezji potwierdził kilka obserwacji, które można było wynieść z Australii:

1) Mark Webber ciągle ma problemy.

GETTY IMAGES/Paul Gilham

2) Mercedes ze swoim bolidem jest w d...dole grupy pościgowej.

3) Ferrari ze swoim bolidem jest w d...dalekim dystansie od najlepszych.

4) W Jensona Buttona w tym roku wstąpiły demony. Tym razem jednak na torze było - w jego starym stylu - spokojnie, rozsądnie, oszczędnie i skutecznie. Szaleństwo działo się poza nim. Wystarczyło tylko by po raz pierwszy od 3467367 wyścigów jessybondgirl została w domu i już. W piątek ofiarą zalotów padł Nico Rosberg...

Na sobotniej konferencji prasowej Nico poszedł już odstawkę...

A kiedy w niedzielę trochę miłości dostało się również Webbo, Buttmiltonowa miarka się przebrała.

Biednego Lewisa już do końca dnia nieszczęścia nie opuszczały. Plaga egipska za plagą egipską, Alonso za Alonso i wreszcie powyścigowa kara, w rezultacie nadzieje na utracie nosa Vettela po cudownych kwalifikacjach zakończyły się z hukiem na 9. miejscu.

***

W Malezji kilka poglądów, które można było wynieść z Australii, uległo jednak weryfikacji:

1) Nick Heidfled nie zapomniał nagle jak prowadzić bolid. Być może Brodaty zmaga się aktualnie z problemem swojej przynależności etnicznej...

Ale po fatalnym (nie do końca przez siebie zawinionym) występie w inauguracji sezonu, w Malezji udowodnił, że Lotus Renault będzie miało z niego w tym sezonie sporo pożytku. Owszem, po fenomenalnym starcie wyścig toczył się już różnie i to głównie pech rywali wywindował go z powrotem w okolice podium, ale kiedy w momencie próby trzeba było stanąć na głowie by obronić trzecią pozycję przez szarżującym Webbo, Brodaty nie zawahał się ani przez moment.

AFP/GETTY IMAGES/ROMEO GACAD

2) Witalij Pietrow nie stał się nagle superświetnym kierowcą F1. I ciągle zdarzają mu się wyścigi bardzo nierówne. Fantastyczny start śladem za Brodatym, długie okresy bezbłędnej jazdy, pierwsze nieśmiałe wizyty na poboczu i wreszcie spektakularne zwieńczenie:

embed

(W roli Włodzimierza Szaranowicza robiącego uu-łaaaa wystąpi Jenson Button):

GETTY IMAGES/Paul Gilham

Na koniec, w dzisiejszej odsłonie kącika debiutanta, wyróżnienie trafia do rąk Paula di Resty z Force India...

GETTY IMAGES/Paul Gilham

Który nie dość, że zakończył drugi z rzędu wyścig na punktowanej pozycji, to jeszcze finiszował przed swoim o wiele bardziej doświadczonym kolegą z zespołu. Brawo.

P.S. Gdyby nieobecność Jessici Miczibaty w padoku miała się przedłużać, mamy dla Pana Borowczyka propozycję nowej ulubienicy. Jakiś czas temu podzieliłyśmy się z Wami plotką, jakoby Kamui Kobayashi spotykał się ze śliczną osobistością telewizyjną (cokolwiek miałoby to oznaczać) z Japonii, Yu Abiuru. W Malezji plotki zyskały oficjalne potwierdzenie:

Jak sądzisz Mikołaj Maurycy Andrzej?

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Agora SA