Ale od początku. W minioną sobotę reprezentacja Hiszpanii brała udział w ogólnoeuropejskim spędzie " Chłopcy z całej Europy biją się o to, żebyśmy mogły dla nich piszczeć na naszych boiskach " i choć Fernando Torres (jeżeli nas wzrok nie myli) nowy balejaż, Iker nowy zielony obcisły podkoszulek oczy wszystkich bez wyjątku były zwrócone na Xaviego i Davida Villę, bohaterów tego wieczoru.
Pierwszy z nich dostąpił zaszczytu dopisania trzeciej cyferki w liczbie swoich występów z hiszpańskim herbem na piersi, w sobotę dokładnie po raz setny pojawiając się na boisku. Samo świętowanie sukcesu miało jednak miejsce już wcześniej, kiedy to współpracujący z Xavim Adidas zaprosił go do specjalnej jubileuszowej sesji zdjęciowej.
Wszystko to było jednak tylko pretekstem do przygotowanej o wiele przyjemniejszej niespodzianki z udziałem kolegów z reprezentacji zatapiających swoje drobne ciałka w wielkim białym fotelu ( Santi Cazorla <3333 ), by wypowiedzieć kilka wzruszających słów o jubilacie, rodziny Xaviego, a także Vincente del Bosque. Oczywiście zaskakują oni usiłującego przybierać profesjonalne pozy Xaviego pojawiając się znienacka z życzenia, oklaskami, tortem i obowiązkową porcją uśmiechów i innych darmowych przytulasów. A nam i tak najbardziej podobają się oczy Hiszpana, które w tym momencie wielkością przypominają dwa wielkie zera na jego plecach.
Gładko jednak przechodzimy do kolejnego weekendowego rekordzisty, który dokonał rzeczy wydającej się wcześniej nie do pomyślenia - wyprzedził Raula (tak, TEGO Raula!) w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców La Roji pomimo o trzy lata krótszego stażu w reprezentacji i ponad trzydziestu mniej występów. W spotkaniu przeciwko Czechom zdobył swoje 45 i od razu na zapas 46 gola. Najbardziej jednak uroczym akcentem okazała się tyle sama bramka, co cieszynka - bieg w zwolnionym tempie, tzw. "na Słoneczny Patrol" przez połowę boiska aż do ławki rezerwowych, by tam wpaść w rozpostarte ramiona czekającego już na to z uśmiechem Pepe Reiny. I tylko zachodzącego za horyzontem słońca brakowało. Albo po prostu zasłaniały je trybuny stadionu.
I pewnie byśmy się tym gestem wzruszyły, gdyby nie świdrująca nam w głowie jedna myśl: Co na to Leo?
Na szczęście Król w porę się opamiętał i drugą bramkę świętował już w znacznie bardziej tradycyjny sposób. No, a przynajmniej tak nam się wydaje...
A pozazdrościwszy Xaviemu sesji zdjęciowej sam sobie takową zafundował. Najpierw, jeszcze w szatni został przez Sergio Ramosa zaciągnięty (nie wiemy czy siłą, ale bierzemy taką ewentualność pod uwagę) do wykonania obowiązkowej foci z kciukiem...
... potem sam zaciągnął do takowej Xaviego i jego jednorazówkę....
...by już w drodze powrotnej pójść na całość z fotką z tylnych siedzeń w autokarze.
Oczywiście w tak podniosłym dniu panowie nie mogli zapomnieć o swoich najwierniejszych fankach po tej stronie serwisu ciacha.net i obaj rekordziści po meczu za pośrednictwem hiszpańskiej telewizji pozdrawiali wszystkie Ciachoczytelniczki...
I po co ta kurtka, Davidzie?