Zgadnijcie, kto wraca do Arsenalu

No dobrze, w obliczu załączonego obrazka i obiegu tej informacji już od wczoraj, użyte w tytule słowo "zgadnijcie" jest czystym chwytem retorycznym, ale jakoś tak nam pasuje do cwaniackiego wyrazu twarzy i glorii emerytowanego superbohatera, w jakiej na Highbury Emirates powraca przybywa Jens Lehmann.

Wszyscy dobrze znamy te scenariusze: doświadczony admirał w przededniu emerytury, wycofany superbohater, zniechęcony prywatny detektyw, Piłsudski w Sulejówku, heros, który postanowił poświęcić się zyciu rodzinnemu i odcinaniu kuponów od dawnej sławy, czy wreszcie Cyncynat , który porzuca swój pług na Ostateczne Wezwanie Zagrożonej Ojczyzny/planety/dziewczyny/Galaktyki (niepotrzebne skreślić), albo jak w tym przypadku Drużyny by nieśc ratunek, pomoc i obronę przed Zagładą.

I tak oto Jens Lehmann, niegdysiejsza podpora bramki reprezentacji Niemiec i ostatni szaniec kanonierów, finalista (dość zresztą nieszczęśliwy jeśli pamiętacie) Ligi Mistrzów, i mistrz Anglii z pamiętnego sezonu 2003/04 (bronił we wszystkich meczach), 41-letni, trochę ślepy, trochę zmęczony, ale zmotywowany jak zawsze przybywa by uratować dawny klub od bramkarskiego kryzysu, jakim został on dotknięty po kontuzjach Fabiańskiego i Szczęsnego. Jens oficjalnie zakończył karierę (po sezonie w VfB Stuttgart) w zeszłym roku, jednak w tym miesiącu trenował już z Arsenalem, i jako rezerwowy bramkarz pozostanie z londyńczykami do końca sezonu.

Przynajmniej jedna trzecia redakcji jest z tego powodu bardzo szczęśliwa, albowiem stary Jens (który nie zawsze był aż tak stary drogie dzieci) nie tylko bardzo przypomina jej pierwsze platoniczne zakochanie, ale także sam był jednym z pierwszych piłkarskich zakochań, do spółki z... Olivierem Kahnem (tak, tak, meandry dziewczęcych serc bywają mroczne i zaskakujące), i choć uczucie to kwitło zwłaszcza gdy Lehmann miał na sobie trykot reprezentacji Niemiec, nie mogło przecież nie owocować cieniem sympatii dla Kanonierów...

Och taaak, to była zdecydowanie najwspanialsza szczęka na świecie...

No cóż... wygląda na to, że alte Liebe rostet nicht i na pół sezonu stanę się kibicem Arsenalu. Berba, wybacz.

rybka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.