Fernando Torres: ''Jestem szczęśliwy''

Powiada najgorętszy transfer zimowego okienka transferowego i przyczyna najgorętszych łez zrozpaczonych fanek na całym świecie. Deklaracja zadowolenia poparta jest szerokim uśmiechem, niebieską koszulką, i - czy nas oczy nie mylą - balejażem nr 389.?

Jakkolwiek wielki byłby dysonans epistemiczny spowodowany Torresem w Londynie, jakkolwiek porażająca ambiwalencja tego transferu, jakkolwiek wielkie "nie wiem" rozpościera się przed nami, gdy ktoś pyta nas co o tym sądzimy - nie możemy ignorować faktów, i jak mawiają Francuzi - musimy zjeść tę żabę. A może to wcale nie Francuzi tak mówią? W każdym razie - na pewno mówi Torres, i to mówi w tonie, którego wesołość wcale nie pomaga nam w przełamaniu wyżej wymienionej ambiwalencji.

"Jestem bardzo szczęścliwy z powodu mojego transferu, i nie mogę sie doczekać, aby pomóc moim nowym kolegom w tym sezonie, i wielu następnych, które mają jeszcze nadejść"

"Grałem z Chelsea wielokrotnie, i były to bardzo ważne mecze, które mam wciąż w pamięci. Wiem, jak wielcy piłkarze tu występują i będę ciężko pracował na swoje miejsce w druzynie. Mam nadzieję, że uda mi się strzelić kilka waznych goli"

"Czułem od zeszłego lata, że muszę uczynić krok naprzód w mojej karierze. Dołączam do drużyny z najwyższego poziomu, nie ma już nic wyżej nad Chelsea. Dołączam do wielkich nazwisk: Terry, Lampard, Drogba, Anelka i mogę być częścią tej wielkiej druzyny."

"Ponadto, Chelsea okazała mi wielki szacunek, działacze pokazali, że naprawdę mnie pragną, a to bardzo ważne, kiedy wiesz, że masz poparcie ludzi w klubie i fanów, którzy zawsze okazywali mi wielki szacunek gdy przyjeżdżałem na Stanford Bridge"

I jakkolwiek utopijnie to brzmi, bardzo chciałybyśmy wiedzieć, czy on naprawdę tak myśli, i co Wy myślicie o jego myśleniu. Więcej poczytać możecie na oficjalnej stornie Chelsea . No i, zgadnijcie jaki numer będzie nosił Nando na koszulce... Oczywiście ten transfer jest czym innym dla fanek Liverpoolu, czym innym dla wielbicielek Torresa i jeszcze czymś innym dla kibicek Chelsea, ale wszystkie chyba musimy jakoś nauczyć się z tym żyć. I cieszyć z Andy Carrolla.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.