Przegrywamy z Chorwacją

Co oznacza, że w piątek zagramy o miejsca 7-8 z Węgrami.

A jeśli jakimś cudem nie udało Wam się usłyszeć ani jednego z około 60 przypomnień komentatora (damn, trzeba było urządzić alko-grę) o co jeszcze na tym turnieju gramy, dodajmy, że tylko miejsce siódme gwarantuje udział w turnieju kwalifikacyjnym do IO w Londynie. Cały czas jest zatem o co walczyć i porażka z Chorwacją jeszcze naszych szans na sukces nie przekreśla.

Co nie zmienia faktu, że jest bardzo bolesna. Szansa na pierwsze od bardzo dawna utarcie nosa Chorwatom na dużej imprezie nadarzyła się nie lada, bo i oni nie grają wielkiego turnieju, a wielu ekspertów przewidywało, że zabraknie im determinacji by walczyć z pełnym zaangażowaniem w meczu poza strefą medalową. Niech najlepiej zaświadczy o tym fakt, że nasi dzisiejsi przeciwnicy spędzili ponoć wczorajszą noc w oparach dymu i alkoholu. I rzeczywiście, taki Ivano Balić wyglądał jakby najbardziej miał ochotę położyć się na tym boisku (choć być może mylimy to z jego wyrazem twarzy), ale kiedy trzeba było, uderzał jak z armaty.

Polacy tymczasem tradycyjnie już dla siebie na tym turnieju okresy świetnej gry z podaniami zza pleców Marcina Lijewskiego i rzutami tyłem Piotrka Grabarczyka, przeplatali fatalnymi stratami i głupimi błędami, przez które Chorwaci odjechali nam pod koniec pierwszej i na końcu drugiej połowy, a my już tej straty zupełnie nietradycyjnie dla siebie nie byliśmy w stanie odrobić do końca meczu.

No cóż, Chorwaci byli lepsi, wygrali zasłużenie a my już nie mamy pojęcia co tu jeszcze napisać. Mogłybyśmy ewentualnie wspomnieć o rozpraszaczach w obozie wroga, ale coś  żadnych nie dostrzegłyśmy. Coraz bardziej zaczyna nam się za to podobać coraz lepiej grający i coraz bardziej zarośnięty Mateusz Zaremba.

REUTERS/RADU SIGHETI

Any thoughts?

Także wiecie - w piątek walczymy dalej, a Chorwatom zrewanżujemy się gdy przyjdzie bardziej doniosły moment. I tak nam dopomóż Bogdan Wenta.

Więcej o:
Copyright © Agora SA