Manchester vs Arsenal czyli bitwa o Anglię

Co tam o Anglię: o sławę, honor, pieniądze, ciachowe serca i panowanie nad światem. Co my tam ostatnio mówiłyśmy o starciu tytanów, Apokalipsie, Armagedonie, Trzeciej Wojnie, Ósmym Pasażerze, Grunwaldzie, Waterloo, Monte Cassino, intergalaktycznej bitwie, kosmicznej reaktualizacji sakralnego porządku, tudzież pojedynku na szczycie? No właśnie, to teraz powtarzamy to samo podbijając stawkę i śpiewając trochę tak, trochę tak, a trochę tak.

Albowiem, jak pisze do nas Janek "dzisiejszy dzień to arcyważny dzień" :

Ten mecz chodzi za mną, już jakieś dwa tygodnie. - pisze nasza Czytelniczka - Ekscytuje się nim bardziej niż finałem mundialu i tegorocznym Gran Derbi. Gdy o nim myślę, mam motylki w brzuchu. Właśnie to spotkanie, jest dla mnie starciem tytanów. No, może tytana i tytanka, bo Arsenal typowym morderczym tytanem nie jest. Kanonierzy są raczej jak Dennis Rozrabiaka. Niby go się nie boisz, toć to jeszcze dziecko, a jednak krwi potrafi ci napsuć. Z pozoru inteligentny, grzeczny chłopak z buzią aniołka. Gdy porywa go złodziej, z uprzejmością stwierdza, że zostanie jego zakładnikiem i wyjedzie z nim na północ (jednak wcześniej musi wstąpić do domu, powiedzieć rodzicom by karmili jego rybki), ostatecznie jednak złodziej kończy w suce z nożem w d*&%!.

Hmmm, mocna słowa, ale przecież przed nami bardzo mocna spotkanie. Spotkanie dwóch światów, dwóch kultur piłkarskich i dwóch ciachowych gwiazdozbiorów. Wiemy doskonale, że są wśród Was (no dobra - i nas też) takie, która na sam dźwięk słowa ''Cesc''wydają z siebie dźwięki o wysokościach mogących służyć do przebijania szyb w oknach, ale są przecież i takie,dla których zakola Berabtova stanowią the guiltiest of pleasures... Zła wiadomość jest taka, że pan Czesław śpiewa leczy kontuzję i prawdopodobnie (choć nic jeszcze na 100% nie wiadomo) nie zaszczyci swą piękną obecnością boiska na Old Trafford, dobra, że najprawdopodobniej zobaczymy między kanonierskimi słupkami Wojtka Szczęsnego, co znów można skontrować złą, iż widok diabelskiego ognia skierowanego na jego młodą pierś i rękawice nie będzie już wcale taki przyjemny...

Do kogo należą Wasze serca? Do eleganckiego Wengera, chłopięcego Wilshere'a (który ma podobno, jak pisze do nas ilovepl91 ma twitterowy (żeby tylko!) romans z naszym Wojtusiem , egzotycznego Marouanne Chamakha i rozkosznego Andrieja Arszawina, czy raczej do pełnego nieodpartego, mafijnego uroku Berby, niegrzecznego (wybaczcie eufemizn) Rooneya, czy wiecznie żywego Giggsa?

Żeby Was trochę skonfudować:

To jak? Kto wygra mecz?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.