Kalendarzowi Sebastiana nie zazdrościmy napięcia. Już ponad tydzień minął od kończącego sezon wyścigu, a on nadal nie może jeszcze udać się na zasłużone wakacje. Prostu z Abu Zabi wyleciał do Austrii, gdzie razem z Markiem Webberem i resztą ekipy musiał wziąć udział w szeregu okolicznościowych PR-owych imprez , by po kilku ledwie dniach z powrotem stawić na torze Yas Marina na testach opon. W niedziele był już w Europie, a konkretnie w swoim rodzinnym miasteczku Heppenheim, którego mieszkańcy zgotowali mu gorące powitanie.
Przybrałyśmy jakiś dziwny martyrologiczny ton, podczas gdy Sebastian wygląda na szczęśliwego w otoczeniu najwierniejszych fanów. Fotografuje falujący tłum, strzela żarcikami i cieszy się ze spotkania z kibicami, których jak przyznaje, brakowało mu w Abu Zabi.
I nie mamy pojęcia kim jest długowłosy pan molestujący go na scenie.
REUTERS/KAI PFAFFENBACH
Ani czy pomysł przemianowania Heppenheim na Vettelheim to tak na poważnie. I zanim wybierzemy się do urzędu miasta z wnioskiem o przemianowanie Krakowa na Krakub, pożyczymy Sebastianowi by wreszcie mógł oddać się prawdziwemu, mniej oficjalnemu świętowaniu. Może Jens coś zorganizuje ?