Kontuzje, remisy, balet czyli Wtorek z Ligą Mistrzów

Na początek żenujące wyznanie Ciachoredaktorek: od wczoraj śpiewamy tylko i wyłącznie tę piosenkę. Ewentualnie tę. No co, Wy się nie cieszycie, że wróciła?    

Kwiaty w wazonie cicho piją wodę, a Ciacha przed telewizorem głośno zacierają ręce z zadowolenia, bowiem wtorek, Premierowy Wtorek z Ligą Mistrzów sezonu 2010/11 należy zaliczyć do bardzo udanych, choć nie brakowało dramatów. Ludzkich chciałoby się dodać, mamy jednak mocne postanowienie walki z własną grafomanią.

Coś nam podpowiadało, że mecz Werderu z Tottenhamem będzie festiwalem emocji . I był. W przerwach między strzelaniem, gonieniem, remisowaniem, wygrywaniem i znowu remisowaniem gracze nowy nabytek i stara gwiazda Tottenhamu prezentowali urocze układy choreograficzne pod znakiem baletu synchronicznego...

AP/Martin Meissner

W tym samym czasie w Manchesterze... Rooney i Rio próbowali ich naśladować, jednak zbyt nieśmiało, zbyt nieporadnie, bez większych sukcesów... bez bramek także w meczu United z Rangersami z Glasgow , za to z ofiarami w ciachach, ale o tym zaraz...

O wiele lepiej wychodził balet graczom Interu, szczególnie pełne wdzięku przejście z pozycji drugiej do piątej w wykonaniu Samuela Eto'o...

Gdzieś pomiędzy tymi przejściami Eto'o strzelił gola, powtarzając to, co wcześniej dla Interu zrobił Sneijder, ale nikt chyba nie spodziewał się holenderskiej inkwizycji i dwóch goli Twente...?

Grupa A stała więc pod znakiem pasjonujących remisów, i każdego, kto uważa zbitkę słów "pasjonujący remis" za niewyszukany oksymoron wyzywamy niniejszym na ubitą ziemię. Zwłaszcza, że remisom tym towarzyszyły tak piękne zjawiska jak: najdłuższa, najbardziej koścista, najbledsza klata angielskiego futbolu:

Czy rozpostarte ewidentnie w kierunku Ciach ramiona Torstena Fringsa...

REUTERS/CHRISTIAN CHARISIUS

Grupa B stała natomiast pod znakiem klaty Lisandro Lopeza:

...chociaż jedynego i zwycięskiego gola dla Lyonu strzelił Michel Bastos. Biedne, biedne Schalke, ma naprawdę fatalny początek sezonu, ale co się źle zaczyna...

Gourcuff? Owszem, gdzieś tam biega po galerii na swoich pięknych, sarnich nóżkach...

W grupie C hitem miał być anglosaski pojedynek Manchesteru z Glasgow Rangers, niestety jednak, mecz ten przejdzie do historii głównie ze względu na fatalną kontuzję Antonio Valencii, który złamał sobie nogę...

Na szczęście niczym nie zakłócone było szczęście Valencii , jeśli nie liczyć tego, że ich niedawna ikona strzela teraz bramki w innym, niż pomarańczowy trykocie, ale o tym za chwilę... Tymczasem Valencia pokonała - zgodnie z przewidywaniami turecki Bursaspor, i to pokonała 4:0. Cieszycie się?

Lepsza od Valencii była tylko Barcelona , która choć zaczęła jak u Hitchcocka, od straty gola, to potem zaczęła bawić się w to, co lubi najlepiej . I nie, nie mamy na myśli tej zabawy, że ''wszyscy skaczą na siebie, a na górę wskakuje Pique'' Pique jest chory i leży w łóżeczku (stop: nie fantazjujemy w środku dnia!), ale zabawę w ''strzelamy dużo bramek, a potem wychodzimy głupio na zdjęciach'':

Chyba, że akurat podejdzie Bojan i zrobi się pięknie...

O drugim meczu grupy D nie mamy zbyt wiele do powiedzenia, jako że fanatyczki FC Kopenhaga akurat wyszły na kawę, a chuliganki Rubina Kazań gdzieś się zawieruszyły... Oczywiście, chciałybyśmy bliżej poznać kopciuszków Ligi Mistrzów zanim odpadną . Na razie największe wrażenie zrobili na nas kibice Kopenhagi...

A dzisiaj - kolejna porcja emocji, i z drogi śledzie, bowiem na scenę wkraczają Gwiazdy: Real, Milan, Bayern, Chelsea, Arsenal... oj, będzie się działo. Chyba.

rybka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.