Sportowy Alfabet Javiego Martineza: od A do Z

Czyli odpowiedź na pytanie, czy może być coś słodszego od stu muffinek, tysiąca eklerków i milionów pączków. Odpowiedź twierdząca, rozpływająca się w ustach i zwąca się Javi "tylko spójrzcie na me ponętne usta, drogie Panie" Martinez. To jak? Gotowe na jej otrzymanie?  

A paszka w kolorze czerwonym. Tak, szkoda, że nie w różowym. Nie, nie możemy sobie wyobrazić czegoś bardziej hiszpańskiego. I też sądzimy, że wygląda w niej naprawdę pociągająco. Nawet jeśli istnieje ryzyko, że po mundialu od częstego noszenia przyrosła mu do szyi i już zawsze będziemy zmuszone oglądać podobne obrazki.

g

B iodro. Kto by pomyślał, że trzy milimetry (tak, mierzyłyśmy!) nagiego męskiego biodra są w stanie rozbudzić wyobraźnię Ciach po stokroć bardziej niż kolejna klat ? Cóż, Javi Martinez na pewno nie omieszkał swej wiedzy wykorzystać.

C zworonożny przyjaciel. Bo jakbyśmy jeszcze zbyt mało były o niego zazdrosne, musiał do swojego boku przygarnąć kobietę i obdarzyć ogromną miłością. Na szczęście pewnego epitetu zaczynającego się na "su", kończącego na "ka" możemy użyć bezwstydnie i w pełni uzasadnienie, gdyż ów szczęśliwa kobieta jest psem i nosi wdzięczne imię "Marta".

D ebiut. Jeżeli Javi jeszcze nie zgłosił swojej kandydatury do konkurs "Największy Szczęśliwiec Roku 2010", to my zrobimy to za niego - zaledwie 21-letni chłopak powołany po raz pierwszy do kadry narodowej na Mistrzostwa Świata zakończone zdobyciem najcenniejszego trofeum? To brzmi niczym porządny scenariusz z Ciachowood.

E l Nino. Hej, powiedzcie nam jak bardzo rozkoszny i niesamowity jest fakt, że będąc jeszcze nastolatkiem poprosił o autograf swojego przyszłego kolegę z reprezentacji, Fernando Torresa i przeżył ten moment bez umierania z wrażenia? Javi, jesteś naszym idolem.

F ernando Llorente. Tak, tak, ten od paradowania z gołą klatą podczas meczu i od uroczych blond loczków, to jego najlepszy z najlepszych przyjaciół. Panowie znają się już od ponad czterech lat, bo od 2006 roku, kiedy do Martinez przybył do Bilbao, gdzie od trzech lat czekał już na niego Fernando. A my nie możemy oprzeć się wrażeniu, że oczy Llorente i usta Martineza to prawdziwie zabójczy duet.

G uardiola Pep. Acha, najwyraźniej trampki to nie wszystko co ten pan lubi, a do tego grona zaliczają się również słodcy reprezentanci Hiszpanii. Martinez wpadł mu w oko już podczas minionego sezonu Primiera Division, a teraz jest szansa, by ta namiętna znajomość na tym się nie zakończyła. Jak głosi, bardzo przyjemna dla naszych uszu, plotka, sztab szkoleniowy "Dumy Katalonii" jest zainteresowany pozyskaniem Javiego i tylko kwota odstępnego wciąż pozostaje do ustalenia.

H ernandez Xavi. Cóż, najwyraźniej w dzisiejszych, czerwonych czasach najmłodsi piłkarze nie mają innego wyboru i swoich idoli wybierać muszą spośród reprezentantów cudownej Hiszpanii. Nawet, a może tym bardziej, gdy sami grają w jej kadrze, a bohater wieszanych na ścianach plakatów rozbiera się w szatni obok nich, jak to rzecz jasna bywa w wypadku Javiego i jego skromnym zdaniem, najlepszego piłkarza na świecie, Xaviego . Może się powtórzymy, ale: hej, powiedzcie nam jak bardzo słodkie to jest?

I nicjatywa Ciach. Mogłybyśmy napisać o Forlanie, naskrobać coś o Stekelenburgu, ale nie od dziś wiadomo, że w sporcie promować trzeba młodych, seksownych, zdolnych, słodkich, obiecujących, toteż na dzisiejszego bohatera wybrałyśmy takowego, bądź, co bądź MŚ. Wszak czy nie każdy chłopiec zaraz po pierwszym kopnięciu piłki nie zaczyna marzyć o pojawieniu się w Sportowym Alfabecie na ciacha.net? Już czujemy na policzkach te gorące całusy przesyłane prosto z Hiszpanii od Javiego w ramach podziękowania. Mamy nadzieję, że bukiet różowych róż, z bonusem(!) przyjdzie na dniach.

J imenez, czyli patrzcie koch ane i podziwiajcie jak wspaniałe i pomysłowe pseudonimy są w stanie wymyślić do swoich kolegów Hiszpanie, a może raczej jeden z nich - Vincente del Bosque, który to podczas odprawy przedmeczowej nazwał Javigo Martineza,Javim Jimenezem ("ha ha ha"), a cała kompania La Furia Roja uznała to za szalenie przezabawne i od tego momentu ta ksywka już na stałe do niego przylgnęła. Eee..sorry, Javi, tzn. Jimenez (!), ale to nie ma szans na wyprzedzenie "Skunksa" i "Cygana" w naszym TOP 10.

K ryminalista. Wiemy, że to może być wstrząsająca wiadomość dla niektórych, co wrażliwszych, jego fanek, jednak fakty, to fakty, a my z przykrością musimy Was poinformować. że ten słodziak wcale nie jest taki niewinny na jakiego wygląda, ba! ma na swoim koncie nie - notowany w archiwum H.

L os Leones, czyli Atletic Bilbao, klub do którego z Osasuny Pampeluna przeszedł za nieskromne jak na osiemnastolatka 6 mln euro i pokochał od pierwszego wyjrzenia (oh, to prawie jak Ciacha). Swoje przywiązanie do tych barw manifestuje na każdym kroku, a intratniejsze propozycje z uporem odrzuca.

M ama Javiego to wieeeelka fanka futbolu, a może po prostu normalna kobieta, która nie odpuści żadnej okazji do podziwiania trenujących w pocie czoła seksownych Hiszpanów. Pani Martinez przybyła do RPA wraz z synem i tam już na miejscu nie śmiała opuścić żadnego, nawet pojedynczego meczu. Chyba zaadoptujemy sobie syna piłkarza, żebyśmy miały podobną wymówkę. Villuś?

N a Javiego , czyli zawieszenie się u nad ławką rezerwowych jeszcze nigdy nie było tak pociągające. Co prawda mina niezbyt zachęcająca, a koszulka pod spodem całkiem zbędna, ale to dopiero początek. Wierzymy, że ten trend podąża w odpowiednim kierunku.

O bietnica. Czy jest coś bardziej cudownego od połączenia dwóch najbardziej ciachowych rzeczy tego świata: różu i nagości? Taak, wciśnięcie gdzieś po między te dwie Javiego Martineza i jego uroczego uśmiechu. Ten pan bowiem obiecał, że po wygraniu MŚ przefarbuje włosy na różowo i wyskoczy z samolotu, bez spadochronu, całkowicie nagi. A my nie chcemy być zrzędliwe, ale od mundialu minął już miesiąc i nasze ręce przygotowane do łapania Javiego pomału zaczynają drętwieć.

P atriota, bądź Pracoholik. My już od samego pisania o tym czujemy się zmęczone, tymczasem on po całym wyczerpującym sezonie, dostał powołanie na MŚ w RPA, gdzie wraz z drużyną pozostał do samego końca, by później zamiast wylegiwać się na plaży z jakąś ponętną blondynką (bądź inną Ciachoredaktorką) pomóc drużynie U-21 w eliminacjach do ME. Ufff, czy też właśnie poczułyście ten nieznośny ból w łydkach?

R ozrywka. Jeżeli to nie jest najbardziej urocza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałyśmy o jakimkolwiek piłkarzu, to Ozil wcale nie ma wytrzeszczu. Usiądźcie więc wygodnie i przygotujcie przeciągłe "Awww" na usta, bo nasz dzisiejszy bohater to prywatnie wielbiciel klownów, akrobatów i słoni na rolkach - w namiocie cyrkowym obowiązkowo przynajmniej raz w roku pojawia się z nieukrywaną przyjemnością. Tak, to zdecydowanie najbardziej urocze.

S tudent. Okej, możemy bić pokłony jego specjaliście od wizerunku, projekt "grzeczny, ułożony, nieprzyzwoicie słodki chłopiec" został wykonany bezbłędnie, a wypowiedź "Zawsze powtarzałem, że bycie piłkarzem to świetna sprawa, ale musisz także studiować" to mistrzostwo. Na szczęście nie są to tylko suche słowa, a Javi owszem studiował i choć obecnie zrobił sobie w tym przerwę, to niedługo pragnie na uczelnie powrócić i ukończyć dziennikarstwo! A może lepiej Ciachologię, kochany? Kto wie ile kolejnych śmiertelnie niebezpiecznych Lasagnii, czy Spaghetti czai się tamtejszej okolicy.

T urysta. Javi przyznaje, że jedną z jego wielkich pasji są podróże i to właśnie tym najchętniej zajmuje się w czasie wolnym. Nawet w momencie uzyskania powołania od del Bosque na MŚ wraz z przyjaciółmi w przyczepie kempingowej przemierzał wschodni wybrzeże USA, a teraz planuje powrócić do Afryki już jako turysta. Dopisałybyśmy coś jeszcze, ale po bilbordzie w centrum Madrytu jesteśmy już znudzone uaktualnieniem zaproszeń do naszej redakcji.

U sta. Warte grzechu i przynajmniej setki litrów wylanej śliny i tysięcy westchnień.

W cyklu: Ta Pani musi umrzeć.

Choć może jednak jej darujemy, przynajmniej na razie, zważając na fakt, bardzo nietwarzowego wyglądu Javiego na tej grzesznej fotografii.

Z apeszył. No wybaczcie, ale jak inaczej nazwać jego wypowiedź, z jednego z wywiadów udzielonych na moment przed startem MŚ, że "zdecydowanie będzie to mundial Fernando Torresa", która czytana dziś brzmi jak bardzo, bardzo kiepski i niesmaczny żart. No chyba, że chodziło mu o pozycję "na Torresa" i przyszłą sławę jaka wyniknie dla niego z tego tytułu. A to już inna paczka ciastek.

GETTY IMAGES/Streeter Lecka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.