A przynajmniej w czasie jednych 90 minut, które różowym atramentem pisana historia zapamięta następująco:
CIACHA NA TAK :
+ Fernando Muslera, który w białym trykocie wyglądał naprawdę czarująco. Ha, przynajmniej jedno z nas ma już strój w którym pójdzie do ołtarza, teraz tylko my musimy dopasować sobie wiązankę do koloru jego rękawic.
AP/Michael Sohn
+ strzał z przewrotki Martina Caceresa. Bardzo efektowny i bardzo efektywny. Nie zaowocował może golem, ale zamieszanie jakie wywołał pozwoliło nam rozpłynąć się nad Sneijderkiem z rozkoszną troską pochylającym się nad rannym.
AP/Michael Sohn
AP/Michael Sohn
+ gol van Bronckhorsta, z ukrytą dedykacją dla wszystkich tych, którzy wysyłali go już na piłkarską, czy też ciachową emeryturę.
+ gol Diego Forlana. Trzeba się nazywać "Diego", mieć na nazwisko "Forlan" i poetycko odrzucać blond grzywę, by ustrzelić takie cudo:
+ gole Sneijdera. Gdyby nie to, że tak bardzo lubimy Urugwajczyków z pewnością powiedziałybyśmy, że Muslera mógłby ucinać sobie takie drzemki w bramce częściej - wypinanie pośladków przez Wesley'a jest bezdyskusyjnie warte tej świeczki.
AP/Michael Sohn
+ gol Robbena, czyli gładzenie się po łysinie staje się poważnym kandydatem na najdziwniejszą cieszynkę mundialu.
REUTERS/DYLAN MARTINEZ
+ gol Maxi Pereiry, choć po prawdzie jesteśmy rozdarte pomiędzy chęcią skazania go na tortury z bitą śmietaną w roli głównej a napisaniem hymnu pochwalnego na cześć jego brwi, za przedłużenie nadziei błękitnej części naszego serca.
+ Diego Forlan za całokształt i za to, że za każdym razem, gdy kamera pokazywała jego oblicze myślałyśmy "Boże, jednak istniejesz i zesłałeś nam na ziemię mężczyznę idealnego, który zamierza nas zbawić przy pomocy klaty i blond loczków"
AP/Eugene Hoshiko
AP/Roberto Candia
AP/Eugene Hoshiko
+ pojawienie się Rafaela van der Vaarta, który nagrodę za otrzymanie tytułu "Najseksowniejszego Rezerwowego MŚ 2010" będzie sobie mógł postawić w domowej gablotce zaraz obok tej za "Najbardziej zapierający dech w piersiach lewy profil"
AP/Fernando Vergara
+ Holendrzy wymachujący koszulkami. Bardzo epicko, bardzo ciachowo i bardzo...ładnie. Choć byłoby jeszcze bardziej epicko, bardziej ciachowo i ładniej, gdyby robili to w większym gronie i pod nieobecność swoich pomarańczowych podkoszulków.
AP/Frank Augstein
REUTERS/KAI PFAFFENBACH
CIACHA NA NIE:
- holenderskie WaGs na trybunach. Bo, czy nie mógłby być na tyle uprzejme i usunąć się z naszego pola widzenia choć na czas mundialu, byśmy przez błogi miesiąc mogły zapomnieć o ich istnieniu i snuć plany uwiedzenia Rafaela van der Vaarta?
- nieobecność Luisa Suareza. Fakt, że opatulony po swój uroczy nos wyglądał słodko jak eklerek z bitą śmietaną, to jednak wolimy tą jego wersję bez czapki i bluzy w pakiecie, ale za to ze strzelaniem goli i odsłoniętymi udami gratis.
REUTERS/DYLAN MARTINEZ
- BRAK KLATY DIEGO FORLANA
AP/Bernat Armangue
OCENA : uczciwe 9.0
Bez ganiącego spojrzenia Berta van Marvijka przyznamy się, że pierwszy półfinał w pełni nas emocjonalnie usatysfakcjonował. Były pośladki, grad goli, czyjeś blond włosy powiewające na wietrze i latające nad głowami koszulki. Czy wygrana Holendrów może kogoś dziwić? Na pewno te z Was, w które zejściu na ziemię boga Diego upatrywały wyższych niż półfinał czynów, na pewno nie te, które od początku wierzyły w magię zielonego spojrzenia i pomarańczowego kopniaka. My osobiście jak zawsze wierzyłyśmy w klaty, i tak, jesteśmy zdziwione, zawiedzione i rozzłoszczone, że pan Forlan swojej nie pokazał.
Marina