Formułowe podsumowania ciachowe: co wydarzyło się w Walencji?

Niedzielne preludium do mundialowego hitu okazało się być nadspodziewanie zacne.    

Wzloty

Oczywiście, że żart o Webberze , któremu Red Bull dodał skrzydeł, zważywszy na naprawdę dramatyczne i pełne drżenia serca okoliczności wypadku Australijczyka to niskie poczucie humoru, ale na całe szczęście Markowi nic się nie stało, toteż sobie na nie pozwalamy. A ujęcie z kamery pokładowej z bolidem wzbijającym się w niebo jest najbardziej niezwykłą i zapierającą dech w piersiach rzeczą, jaką widziałyśmy w Formule od bardzo dawna.

Mniej metaforycznymi wzlotami poszczycić może się cichy bohater niedzielnego wyścigu, Kamui Kobayashi , który swoimi popisami na szosie zawstydzającymi samego Fernando Alonso pozrzucał wszystkie okoliczne i przedtelewizorowe szczęki na podłogę.

Upadki

Mimo awansu w stosunku do kwalifikacji o jedną pozycję, Robert Kubica chyba jednak bardziej nadaje się do tej właśnie części tekstu. Raczej nie ze swojej winy, mocno pechowo i w wyniku zamieszania pit stopowego po wypadku Webbera, na szybkim zjeździe do boksów, zamiast zyskać, stracił dwie pozycje.

- Kiedy dojeżdżałem do ostatniego dohamowania, na wyświetlaczu pojawił mi się komunikat o wyjeździe samochodu bezpieczeństwa. Zahamowałem i nie wiedziałem, czy zjeżdżać czy nie. Sam podjąłem decyzję o zjeździe, ponieważ nie było czasu na żadną komunikację. Niestety, nie byliśmy gotowi do pit stopu - tłumaczył po wyścigu portalowi f1.pl Kubica.

Podobnego pecha ze złym momentem zmiany opon mieli kierowcy Ferrari, którzy mocno spadli w wyniku całego zamieszania. Alonso zajął się w związku z tym głównie wyklinaniem w radio Lewisa Hamiltona , który musiał oczywiście wykręcić jakiś performens.

Wyścigowy spryt, czy jeśli wolicie, cwaniactwo i tak wyszło Hamiltonowi na dobre, bo mimo kary przejazdu przez aleję serwisową, nie stracił pozycji i dojechał do mety na drugim miejscu. Gdzie mógł się oddać tradycyjnej wymianie czułości z trzecim na finiszu, Jensonem Buttonem.

AP/Fernando Hernandez

Panowie, powiedzcie sami, jaki to był wyścig?

AP/Alberto Saiz

Oj ciężki.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Agora SA