Na dobry początek dnia: Michał Przysiężny i Dustin Brown, czyli niespodziewane tenisowe ciacha

Pięknie i kolorowo zaczął się nam Wimbledon.  

Przysiężny i Brown to wprawdzie dwie różne planety i dwa różne powody do opisywania, ale jakże ciekawe! Ten pierwszy - to nasz dzielny rodak, już 94. w rankingu ATP, który niespodziewanie pokonał wczoraj jednego z tenisowej czołówki i tegorocznego triumfatora Indian Wells, Ivana Ljubicicia. Ten drugi - nie nasz i trochę mniej  dzielny Jamajczyk (numer 96. światowego tenisa), który wprawdzie wczoraj przegrał, ale trafił najgorzej, jak mógł, bo na Jurgena Meltzera,  rozpędzonego półfinalistę French Open. Polak jako pierwszy od 24 lat reprezentant naszego kraju odniósł zwycięstwo na Wimbledonie, dreadowłosy Dustin jako pierwszy od 40 lat tenisista z Jamajki w ogóle na londyńskich kortach wystąpił. Przysiężny pokonał swojego oponenta dzięki filmom na YouTube , Brown chciał za pomocą kolorowych sznurówek . I jeden i drugi o wysokim poziomie atrakcyjności zewnętrznej. Obaj dali nam wczoraj dużo odkrywczej radości i powiew pozamundialowej świeżości.

REUTERS/RAFAEL MARCHANTE

A tymczasem ze swojego pojedynku ledwo uszedł z życiem i awansem Roger Federer, który ewidentnie zszedł na jakiś czas - na zawsze? - ze szczytu swojej formy. Wczoraj w okrutnych cierpieniach, ale ostatecznie, na szczęście, pokonał nieznanego nam bliżej i pięknego inaczej Kolumbijczyka Alejandro Fallę. Skończyło się rykiem ulgi, bez fontanny łez jednak.

A na koniec, dzięki jednej z naszych wspaniałych Czytelniczek, Grażynie N. , z Andy'ego Murray'a przygotowań do mundialu sponsorowany reportaż.

Nawiasem mówiąc, Andy podobno czuje się przed tym turniejem silniejszy niż zwykle. Czy się nie przeliczy?Zobaczymy. My za tego brzydkiego rudzielca zawsze przewrotnie trzymamy kciuki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.