Wielka feta Bayernu w Monachium

Aczkolwiek nie tak wielka, jak mogłaby być... I miny też takie trochę nietęgie, a w kącikach oficjalnych uśmiechów czai się jak gdyby cień smutku i zawodu... Ale za to kibice Bawarczyków zdają się być rozentuzjazmowani na całego i gotują swoim ulubieńcom iście królewskie przywitanie...    

A my, tak czy inaczej cieszymy się z kolejnej okazji, żeby zobaczyć ciacha w garniturach - czyż nie oto chodzi w naszym zawodzie?

Tylko dlaczego Franck (czy jak mówi pewien polski komentator: Frąk) się wyłamał i wyskoczył tu z jakimś sponiewieranym tiszertem? Oj, nieładnie Frąk.

Na szczęście inni rekompensują nam z nawiązką tę galanteryjną niesubordynację Franka prezentując się przeciachowo.

A tłumy szaleją - może nie aż tak, jak w weekend w Mediolanie, ale też jest bardzo, bardzo barwnie:

A to nasza mała faworytka - czyżby przyszła ciachowa redaktorka? A może już Czytelniczka? Przyznajcie się, czy to nie Wasza młodsza siostra?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.