Z cyklu: włosy watch - Kimi Raikkonen

Nie uwierzycie - jest jeszcze gorzej.    

Od czasu niepohamowanego przyrostu włosów Kimiego Raikkonena, czyhamy na każdą sposobność obejrzenia jego oblicza bez nieodłącznego towarzyszenia czapy bardziej niż  średniowieczni inkwizytorzy na czarownice. Przypomnijmy tą sagę. Pierwszy performens nie zwiastował jeszcze katastrofy, ba, było umiarkowanie dobrze. Tragedia przyszła w akcie drugim . Później, zbyt byłyśmy zajęte rozpaczaniem po przenosinach kierowcy do rajdów i podniecaniem się zdarzeniami typu Kimi odśnieża by zwracać uwagę na jego włosy. Pewnych kwestii nie da się jednak przemilczeć, a taką zostałyśmy zaatakowane dzisiejszego poranka.

Kabooom! Zdajemy sobie sprawę, że nasze włosy po wyczerpującej jeździe w upale i kasku również nie wyglądały by jak majowa łąka, ale, nawet nie wiemy co ale, brak nam słów po prostu. Pocieszać możemy się tym, że przynajmniej sportowo Kimi tym razem nie zawiódł i bez większych przygód na trasie dojechał do mety Rajdu Jordanii na ósmej pozycji co dało mu pierwsze punkty w rajdowej karierze. Z tymże wcale nie wiemy czy mamy się z tego cieszyć, bo wygląda na to, że sukcesy w rajdach odciągają Kimiego od powrotu do Formuły, gdzie w przyszłym sezonie, wedle wszelkich plotek, miałby partnerować Sebastianowi Vettelowi w Red Bull Racing.

- Wszystko jest możliwe, ale muszę wiedzieć jak mi pójdzie w rajdach zanim podejmę jakąkolwiek decyzję. Dopiero co rozpocząłem swoje starty i jak dotąd naprawdę dobrze się bawię - skomentował kierowca.

No to jesteśmy między młotem a kowadłem. A Kimiemu życzymy szybkiego znalezienia się między nożyczkami.

ruby blue

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.