Liga Europejska: Liverpoolu, cierpiący Liverpoolu!

Pogrążając się w smutnej zadumie, która dziś jest jak najbardziej na miejscu, czerwonymi jak krew łzami opłakujemy los liverpoolczyków...Quo vadis, Benitezie? Może wreszcie w kierunku przeciwnym do Anfield Road?    

Ciężki to sezon dla kibiców The Reds, którzy nieustannie doświadczani są przez największe klęski i nieurodzaje...Choć jakimś cudem, z problemami, awansowali do ćwierćfinału ligi, co w wypadku tak utytułowanego klubu powinno być wszak formalnością, to wygląda na to, że dalej już raczej nie zajdą. Grali wprawdzie na wyjeździe, w Lizbonie, ale widać, że wysoką formą nie grzeszą, a rywale z Benefiki nie mieli większych problemów, by angielski zespół pokonać (2:1).

Na domiar złego, Steven Gerrard, mimo intensywnego rozciągania

...ostatecznie kontuzjował się, a tuż przed nim - Alberto Aquilani, w kolejnym spotkaniu będzie też pauzował za czerwona kartkę Ryan Babel, widoki na przyszłość dla podopiecznych Beniteza są więc bardzo niewesołe.

Nie tylko angielski klub jednak brał udział we wczorajszych futbolowych igrzyskach. Jak już dobrze wiecie, Walencja - po ciekawym, przyznajemy, meczu - zremisowała z Atletico Madryt (2:2), Fulham wygrało z Wolfsburgiem (2:1), a HSV Hamburg - ze Standardem Liege 2:1, w związku z czym zakrzyknijmy po trzykroć: hip hip huraa!!! - za Wasilewskiego i za seksowne pozy Mladena Petricia.

Kto powiedział, że Liga Europejska nie może uwodzić, tumanić, przestraszać?

Więcej o:
Copyright © Agora SA