John Terry złamał nogę ochroniarzowi!

Tuż po wczorajszym meczu - cóż nas jeszcze czeka w najbliższym czasie ze strony eks-kapitana reprezentacji Anglii?    

Dość mamy już nagonki na Johna Terry'ego (którą tez same nawykłyśmy uskuteczniać - zdradzieckie, nieuczciwe postępowanie należy jednak odpowiednio napiętnować), nie sposób jednak nie opisać pewnego kuriozalnego wydarzenia, jakie miało miejsce po wczorajszym starciu Chelsea z Interem na Stamford Bridge. Oto JT, wyjeżdżając z terenu stadionu w otoczeniu kordonu dziennikarzy, niefortunnie wycofując samochód wjechał prosto na nogę stojącego nieopodal stewarda. Co ciekawe, piłkarz w ogóle nie zauważył poczynionego na cudzym zdrowiu uszczerbku, jak gdyby nigdy nic odjechał sobie do domu.

Poszkodowanego stewarda przewieziono natomiast do szpitala. Jego stan, jak czytamy w policyjnych doniesieniach, jest stabilny. Całkiem nieźle jak na przypadek złamanej nogi.

Oczywiście, od razu odezwały się głosy mówiące o skrajnym zezwierzęceniu i degrengoladzie pozbawionego moralności Johna. Nas jednak cała ta sytuacja nieco śmieszy. Bo, po pierwsze, ciekawe jakie to uczucie jechać w takim ścisku, że nawet nie jesteś w stanie orzec, czy po czymś przejechałeś i co to było, oraz, po drugie, ciekawi nas, kiedy Terry zostanie oskarżony o umyślne mordowanie mrówek i kradzież tlenu z atmosfery.

W każdym bądź razie, niniejszym ogłaszamy uroczyste zakończenie krytykowania ikony ''The Blues''za jego nędzne czyny. Przynajmniej na razie.

A ochroniarzowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, wywalczenia sporej sumy odszkodowania od ubezpieczyciela i niewpychania się pod auta z napędem na cztery koła przy następnych imprezach związanych z Ligą Mistrzów.

Więcej o:
Copyright © Agora SA