Ciachowe drużyny wygrywają w Lidze Europejskiej!

Albo remisują. Z małym wyjątkiem Liverpoolu, któremu poświęcimy krótki, żałobny rapsod. Poza tym będzie wesoło i kolorowo.

Nie wydaje się Wam czasem, że Liga Europejska (a kiedyś Puchar UEFA) to rodzaj takiego czyśćca dla niesfornych drużyn? Nie opamiętały się w porę, nie zmobilizowały na czas i oto nagle, jak rażone gromem odpadają z Ligi Mistrzów, prosto w Otchłanie Tego Drugiego z Europejskich Pucharów. Jednakże wbrew pozorom, w tym piłkarskim czyśćcu również toczy się życie, i to bardzo interesujące. Ciacha otrzymują drugą szansę, w zestawie drużyn panuje pewna egzotyka i urozmaicenie i generalnie bywa ciekawiej niż w dostojnej Champions League.

Wczoraj też było ciekawie, i złożyło się tak, że niemal wszystkie nasze ulubione drużyny mogły cieszyć się ze zwycięstwa, albo ubolewać nad podziałem punktów, który to jednak podział wybawił nas z dylematów typu: cieszyć się czy lamentować. A więc do rzeczy: Juventus poczuł wiatr w żagle i po bardzo niezadowalających występach w fazie grupowej LM, w czyśćcu Ligi Europejskiej pokonał Fulham 3:1

Identycznym wynikiem skończył się mecz Hamburger SV - Anderlecht i z tej okazji porzucamy wszelkie pozory obiektywizmu wyrzucając z siebie gromkie "yeeeeeeeaaaaaaaaahh hu hu hu hu" połączone z dzikim pląsami. Niestety Mladem Petrić mimo, iż unosił się " 30 centymetrów ponad chodnikami " bramki nie strzelił...

...za to przypomniał o sobie nieśmiertelny Ruud van Nistelrooy:

Punktami podzieliły się grzecznie i zgodnie Valencia i Werder Brema, wbijając sobie solidarnie po jednym golu. Nie rozumiemy tylko, dlaczego boski Torsten po jego strzeleniu cieszył się tak zachowawczo?

Zupełnie bez bramek skończyło się natomiast na Estadio Vicente Calderon, chociaż Sergio Aguero bardzo się gimnastykował...

...bramki jednak nie zdobył. Starcie Atletico Madryt ze Sportingiem Lizbona nie obfitowało w gole, było jednak bardzo kolorowo - sędzie nie skąpił kartek i to w żadnym kolorze, skutkiem czego Sporting kończył w dziewiątkę....

A Liverpool przegrywa... z Lille. Gdyby chociaż bramkę strzelił Obraniak byłoby to dla nas niejakim pocieszeniem, ale strzelił ją - przystojny, to fakt - młodziutki Eden Hazard, co jest solą na rany fanek The Reds. Pocieszamy się jedynie faktem, iż w rewanżu zagra magia Anfield Road i Liverpool awansuje do dalszych gier kosztem ciastek francuskich...

Przypomnijmy tylko, że kiedy po raz ostatni Liverpool zmuszony był grać w Pucharze UEFA, to po prostu go wygrał w pamiętnym meczu....

Chrup Ciacha też na Facebooku - zostań fanką!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.