Sportowy Alfabet Thomasa Morgensterna: od A do Z

Ciacha przystępują do Programu Ochrony Przed Zapomnieniem Niemedalowych Przystojniaków (w skrócie POPZNP). Oto pierwszy, ale jakże apetyczny punkt programu. - Morgi we własnej seksownej, blondwłosej osobie.

A na dobry początek coś, dzięki czemu i choć Morgi raczej nie otrzyma w najbliższym czasie oferty od Armaniego, to dał lekcję swoim pozostałym kolegom - wystarczy trochę słońca i nawet klata austriackiego skoczka narciarskiego o wadze 64 kg wygląda apetycznie. Przynajmniej według raczej mało-wymagającego ciachowego jury.

B al Życia. Jeśli nie pamiętacie, to przypominamy - w tej oto akcji Thomas wspólnie z Andreasem Goldbergiem i Benjaminem "Mniam" Karlem, wziął udział niecałe dziesięć miesięcy temu wiedeńskim. Wszystko to odbyło się w wiedeńskim ratuszu, a dochody zostały przeznaczone na rzecz walki z AIDS. Uff, jak to dobrze wiedzieć, że nie przywdziewa stroju pirata i nie maluje oczu i ust (???!!!!) dla przyjemności. Tego byśmy nie zniosły.

C iacho.

GETTY IMAGES/Ezra Shaw

D zieciątko. Nawet nie wiecie jak cieszymy się, że małoletni okres życia ma już za sobą. Dlaczego? Bo Morgenstern był przeuroczym i megasłodkim dzieciaczkiem, a nasze uwielbienie do jego osoby z dzieciństwa z pewnością podchodzi pod jakiś paragraf. Jak nie dwa.

E lokwentna rodzina. A mówiąc elokwentna, mamy na myśli sens stricte sportowy. I tak ojciec uprawiał narciarstwo, wujek, również, a nawet zdobył siódme miejsce w slalomie na Olimpiadzie w Innsbrucku, choć Morgenstern i tak poszedł w ślady dziadka, który uprawiał skoki narciarskie.

F atalny strój. Rozumiemy, Austria leży stosunkowo blisko Niemiec, podobne tam kultury, może i modowy koszmar przeniósł się stamtąd do ojczyzny naszego pieszczoszka. Ale..od ciacha najwyższej klasy wymagamy jednak najwyższej klasy rozwiązań w dziedzinie stroju codziennego, zwłaszcza, gdy regularnie jest widywany w błyszczącym kolorowym kombinezonie. A mówiąc o najwyższej klasy rozwiązaniach nie mamy wcale na myśli TEGO:

G regor Schlierenzauer. Bo wspominając o Thomasie Morgensternie, a nie zająknąć się nawet słówkiem na temat jego najlepsiejszego kolegi, to prawie grzech. Tym bardziej, że to przeurocza parka, od pół roku uchodzi na czwarty najbardziej ciachowy duet w sporcie. A relację obu tych panów w skrócie możemy opisać tak: naprawdę zdziwimy się, jeżeli okaże się, że istnieje coś, czego nie wykonują wspólnie. Z pewnością nie należą do tego czułe uściski i namiętne spojrzenia...

REUTERS/KAI PFAFFENBACH

H obby. Czujemy się naprawdę mile połechtane, że przedstawiciel tak odmiennej dyscypliny sportowej docenił tą ulubioną ciach, piłkę nożną, która nie od dziś leży w kręgu zainteresowań naszego dzisiejszego bohatera. Zresztą co bardziej ciekawskie znajdą tam też banalne playstation i już nieco mniej banalne, za to znacznie bardziej intrygujące nurkowanie. Nie ma to jak zamiłowanie do pianek.

P.S. Myślałyśmy, że dziwne jest, że M. Lijewski wymienił jako hobby swoje dzieci. Jak więc nazwać to, że Thomas umieścił tam swoją dziewczynę Krisitinę ? Czy powinna się czuć ona urażona ? I czy Ciacha powinny się z tego faktu cieszyć ? Nie z tego, że jest urażona, ale z tego, że jej chłopak traktuje ją jako hobby, rzecz jasna.

I dol. Jak mówi otwarcie sam Morgi i nie posiada żadnego wzoru do naśladowanie i nawet nie zająknie się o Adamie Małyszu i jego wąsie. Bez skrupułów za to oświadcza, że posiada ulubionego skoczka narciarskiego. Ten zaszczyt zaś przypadł nikomu innemu, jak japoński reprezentant, Kazuyoshi Funaki. Zazdrościmy, panie Kuzuyoshi.

J edzenie. Jakkolwiek by to nie brzmiało, pozwolimy sobie na śmiałe stwierdzenie, że Thomas lubi na ostro. Jeść, rzecz jasna, jeść! Skąd tak odważne i daleko idące wnioski u Ciach? Ano, jako ulubione danie wymienia pizze, ale nie byle jaką tam pizze, ale właśnie pizze Diabolo. Pikantnie.

K ristina. Wiemy o niej tylko tyle, że od kilku dobrych lat jest dziewczyną Morgensterna, ma ładny uśmiech, brązowe włosy i zabrała nam 292357834967 Miłość Naszego Życia. I choć to jeszcze mogłybyśmy jej jakoś wybaczyć, to tych kilku zmarszczek, które przybyły nam z zazdrości już nie jesteśmy w stanie.

A to z dedykacją dla sado-masochistycznych fanek Morgiego:

L atanie. Jak widać, skoki narciarskie nie tylko nie nabawiły go lęku wysokości, ale też zaostrzyły apetyt na inne podniebne wycieczki. Thomas postanowił spełnić swoje jeszcze dziecięce marzenie i zamienić narty na samolot, mamucie skocznie, na a miejmy nadzieję ten aseksowny kombinezon, na cokolwiek innego - jesienią 2008 roku chłopak uzyskał licencję pilota.

M otto życiowe, czyli "No risk, no fun". Cóż, jeśli chodzi o to pierwsze z pewnością na wzgląd na zajęcia na co dzień z pewnością mu nie brakuje, zdecydowanie gorzej bywa z tym "fun" (patrz W) . Zresztą sam coś z tym mottem kręci, przecież jakby naprawdę wziął je sobie do serca, już stałby na wycieraczce w naszej redakcji .Risk sponsorowałaby Kristina, my, rzecz jasna, ów "fun" .

N azwisko. Wymieniamy je tysiące razy, przywołuje rumieńce ekscytacji na nasze lica i prawie zawsze zapewnia lepszy humor na resztę dnia, lecz czy tak naprawdę zastanowiłyśmy się kiedyś cóż takiego ono oznacza ? Oczywiście, że nie, a niby po co miałybyśmy to robić ? Jednak, jako że dziś jest on naszym bohaterem, a my mamy minimum przyzwoitości postanowiłyśmy to sprawdzić i dowiedziałyśmy się, iż oznacza "poranna gwiazda". Ładnie, ładnie, choć "poranne ciacho" brzmiałoby znacznie lepiej.

O lmpijskie Igrzyka w Vancouver. Jak na kogoś z takimi aspiracjami i aparycją, rozpoczął je niezbyt udanie. W pierwszym, tak szczęśliwym dla nas, konkursie zajął zaledwie 8 miejsce, choć podczas treningów był najlepszy spośród swych kolegów. "W konkursie trochę spalił się psychicznie, był spięty. To co prawda ludzkie, ale musimy nad tym pracować " - powiedział po wszystkim trener Austriaków, a Ciacha z entuzjazmem pokiwały głowami, doskonale zdając sobie sprawę kto jest idealnym kandydatem do popracowania nad "spiętością" Morgiego...

P olska. Kochamy Adama Małysza. W tym wypadku jednak nie za srebrny medal (choć za to też), lecz za jedną z najmilszych rzeczy na świecie jakie ktoś dla nas robi, a mianowicie dyskretne sugerowanie wszystkim przystojnym skoczkom, w tym oczywiście Thomasowi, że nasz kraj i nasze skocznie są idealnym miejscem do przed igrzyskowego treningu. A tej jakże miłej rady nie omieszkał posłuchać rzecz jasna Morgi, który przygotowywał się do swoich występów w Vancouver na obiektach w Wiśle i Szczyrku. Jak wieść niesie, bo Ciacha nie sprawdziły tego osobiście, ba! dopiero teraz się o tym dowiedziały, a czego nie wybaczymy sobie do końca życia. Nie mniej jednak dobrze, że Austriak był zadowolony. Może w takim razie wróci i za rok ? My w tym czasie zdążymy wybudować jaką mini mamucią skocznie pod naszą redakcją. Tak żeby lądował wprost na naszym różowym biurku. Mmmm...

R aimund Baumschlager - austriacki kierowca rajdowy, z którym w ubiegłoroczne lato miał przyjemność się przejechać Thomas, a nawet samodzielnie prowadzić jego wyścigowy samochód na torze w Erzberg. Samo doświadczenie to zapamięta z pewnością do końca życia.

S amochód. Skoro już jesteśmy przy tematyce motoryzacyjnej, nie możemy nie wspomnieć o pojeździe, o którym marzy dniami i nocami szanowny Thomas, a jest to Toyota Avensis. I musimy przyznać, że gdyby wychylił się z niej i krzyknął "wskakuj maleńka!", nie zastanawiałybyśmy się ani nanosekundy .

T oten Hosen, czyli ulubiony zespół Thomasa Morgensterna. A za cały nasz komentarz do tego faktu, niech posłuży nam nasza dobra rada : jeśli tylko zaprosi was na koncert, odmówcie! Odmówicie, chyba że lubicie słuchać czegoś podobnego przez cały wieczór. My obawiamy się, że nawet towarzystwo Morgiego nie utrzymałoby nas w takim warunkach przy życiu.

U rocza reklama. Niech Ciacha skisną jeżeli to nie jest najbardziej urocza, najsłodsza, najbardziej rozkoszna reklama z udziałem skoczków narciarskim w tym stuleciu.

W ypadek. Był rok 2003, byłyśmy młode, piękne, naiwne i....przerażone. Podczas zawodów Pucharu Świata w Kussamo Thomas Morgenstern zamiast wyjść z progu i tradycyjnie polecieć dalej, przekręcił się w powietrzu i upadł na plecy. Całość wyglądała koszmarnie, i nawet do dzisiaj śni nam się w formie koszmarów, z niepodnoszącym się i nieprzytomnym Morgim zawijanym w gorset jako punkt kulminacyjny. Obyśmy podobnym dramatów już nigdy nie musiały oglądać.

Z akończenie. Jeśli klikniecie w ten link , nic już nie będzie takie jak kiedyś...

Marina

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.