Na dobry początek dnia: Marin Cilić w półfinale Australian Open!

- Muszę się obudzić, to nie może być jawa, to sen. Uszczypnijcie mnie (w pośladek - przyp.red) - zdaje się mówić Chorwat na tym zdjęciu. Nad ranem polskiego czasu pokonał w Melbourne Andy'ego Roddicka.    

Jak na grzeczne dziewczynki przystało, kochamy bajkę o Kopciuszku, tak więc nie mogłybyśmy nie kibicować Marinowi Ciliciowi, czarnemu koniowi tegorocznego turnieju w Australii, który przedwczoraj wyeliminował z dalszej gry jednego z faworytów, Juana Martina del Potro, a dziś został pierwszym półfinalistą AO, pokonując również faworyzowanego Roddicka.

Andy miał chyba lekkie problemy z barkiem:

...nie zmienia to jednak faktu, że nietypowany przez nikogo na zwycięzcę najważniejszych pojedynków Chorwat w tym roku w Melbourne idzie jak burza. Wbrew oczekiwaniom i na przekór lekko sceptycznym wobec urody Marina Ciachom. Ale owe osiągnięcia Ciliciowi należą się bezsprzecznie, choćby tylko ze względu na poświęcenie, z jakim gra .

AP POOL/John Donegan

AP/Mark Baker

(Prawdopodobnie wiele należy się też Bogu ducha winnej sędzinie, ze względu na poświęcenie, z jakim Marin gra).

Nieoczekiwane zwroty akcji i pojawienie się na scenie nowych aktorów spektaklu nie może nas nie cieszyć. W przyszłości jednak, liczymy na obsadzenie w tej samej roli, powiedzmy, Łukasza Kubota.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.