No, może nie wszystkie, a jedynie dwie - świńska grypa i kontuzja Lionela Messiego, ale, zważywszy na to kogo dotyczą, liczą się podwójnie, poczwórnie czy nawet po stokroć. I nic to nawet, że Biblia żadnej z wyżej wymienionych nie wspomina słowem - dla nas to co spotkało Barcelonę gorszym jest niż jakiekolwiek inne przekleństwo (no, chyba że to ).
Zaczęło się od Abidala, u którego rozpoznano objawy świńskiej grypy. Testy niestety potwierdziły obecność wirusa AH1N1, a co gorsza, takie same symptomy zaobserwowano u Yaya Toure. Niebożęta zostały zatem odizolowane i poddane leczeniu (oby jak najszybciej wrócili do zdrowia). Jakby jednak tego było mało, kontuzji doznała najjaśniejsza gwiazda Barcelony - Lionel Messi. Wszystko przez mecz z Athletico Bilbao, który to od początku nie układał się dla Argentyńczyka pomyślnie - najpierw ledwo uszedł z życiem, gdy na drodze stanął mu but rywala (uwaga drastyczne):
Później było już tylko gorzej - na skutek naciągnięcia mięśnia lewej nogi, musiał zejść z boiska i nie będzie mógł zagrać w najbliższych kilku spotkaniach .
Cóż, martwiłyśmy się formą Realu Madryt, ale wszystko wskazuje na to, że teraz musimy się martwić o Barcelonę. Jeśli bowiem w takim tempie odpadać będą jej kluczowi zawodnicy, to niebawem przyjdzie nam oglądać jedynie jej rezerwy.
Czyżby była to kara za oszustwo napastnika Barcelony, Thierry'ego Henry? Jak myślicie?
bint