Niby taka opcja od dawna wchodziła w grę, niby przebąkiwał o tym sam Raikkonen. Ale i tak jesteśmy w nieudawanym szoku. Menadżer Kimiego, Steve Robertson, na łamach fińskiego pisma ogłosił, że negocjacje z McLarenem załamały się, a że od początku nie było dla byłego mistrza świata innej opcji, w przyszłym sezonie nie zobaczymy go w tej serii wyścigowej. Na pocieszenie dodał szybko, że wcale nie oznacza to, że kariera Fina w Formule zakończy się definitywnie, bo nic nie wyklucza powrotu w sezonie 2011, w którym Kimi miałby przejąć schedę po Marku Webberze w Red Bull Racing. Zespól ten Kimi upatrzył sobie ze względu na odpowiadają mu politykę obchodzenia się z kierowcami. Cokolwiek miałoby to oznaczać.
- Kimi wciąż ma motywację. Rok przerwy nic nie zmienia. On jest wciąż zainteresowany walką o zwycięstwa i mistrzostwo świata - skomentował Robertson, dodając jakże prawdziwe i prorocze zdanie- F1 zatęskni za Kimim.
Żeby pan wiedział. Czym w takim razie zajmie się Kimi w przyszłym sezonie? Jeśli nie pojawi się jakaś bardzo atrakcyjna oferta last minute z Brawna, co jest bardzo mało realne, Fin najprawdopodobniej przeniesie się do rajdów. Ma już ponoć być w trackie negocjacji z zespołem Citroen, który podobno zaoferował mu kontrakt opiewający na wynagrodzenie dwukrotnie wyższe niż to, które dostanie sześciokrotny mistrz WRC, Sebastian Loeba.
A na koniec - jakże adekwatny filmik z jeszcze bardziej adekwatną piosenką.
W ostateczności możemy przerzucić się na rajdy.
ruby blue