Xabi Alonso i zbiorowa tęsknota

''Rudy Lew'' Alonso tęskni za Liverpoolem, Liverpool tęskni za ''Rudym Lwem''. I po co sobie było trosk napędzać?  

Zapytany o Liverpool i jego smutne dzieje współczesne, Xabi przybiera podobno smutną minę i kręci ze współczuciem głową. - To ciężka sprawa - mówi zakłopotany. - Mają problemy z kontuzjami, nękają ich też jakieś dziwne przypadki, jak ten w meczu z Sunderlandem [casus czerwonej piłki - przyp. red.]. Myślami zawsze będę z Liverpoolem. Utrzymuję kontakt z moimi byłymi kolegami z klubu, obserwuję ich wyniki i jeśli to tylko możliwe - oglądam ich mecze w telewizji.

I to właśnie jeden z kolegów, Steven Gerrard, ostatnio w nostalgicznym tonie wypowiadał się o odejściu Xabiego z klubu. Na pytanie, jak się czuł, usłyszawszy oficjalne potwierdzenie transferu Alonso na San Siro, odpowiedział: - Zdruzgotany. Tak.Zupełnie załamany. Ale nie mogłem nic na to poradzić...Xabi dawno temu już powiedział, że chce otworzyć następny rozdział w swojej karierze i wreszcie mu się to udało, jego koledzy i trenerzy nie mogli więc stawać mu na drodze. Musieliśmy mu podziękować i iść dalej bez niego.

Ekstremalnymi doznaniami Steviego G, Alonso już jednak tak bardzo, jak kiepską formą "'The Reds'', nie przejął się.

- Wszyscy wiedzą, że w piłce nożnej, kiedy się nie układa, najlepszym graczem jest zawsze ten, którego w drużynie zabrakło - ten kontuzjowany, zawieszony lub który odszedł z klubu. Oni nadal mają wielu dobrych graczy - próbował tłumaczyć się Hiszpan.

A my nadal jesteśmy na stanowisku, że lepiej by wszystkim było, gdyby Xabi jednak w Live pozostał. Bo ani szczególnie chyba Realowi się nie przysługuje, a jego absencję na Anfield Road odczuwa się bardzo mocno. No i zapewne fajniej by było, gdyby mała Nora Torres miała hiszpańskojęzycznego towarzysza zabaw, czyli synka Alonso, małego Jontxu , czyli dziecko o najdziwniejszym imieniu na świecie.

olalla

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.